Kinga Jakubowska pięć lat temu założyła fundację o nazwie Legalna Kultura. Postanowiła na tyle wyedukować Polaków, żeby choć część zrezygnowała z piractwa i zaczęła uczciwie kupować filmy, seriale czy książki. Wówczas z piractwem walczono, strasząc głównie karami i policyjnymi przeszukaniami. Jakubowska postawiła na przekaz pozytywny. Chciała pokazać, że twórcy to też ludzie, którzy muszą z czegoś żyć. To jej fundacja zasłynęła z krótkich komunikatów w kinach przed rozpoczęciem seansu. Czarny ekran, w prawym dolnym rogu logo Legalnej Kultury, a w tle głos, najczęściej znanego aktora lub reżysera, który dziękuje widzom, że wybrali seans z legalnego źródła.
Wszystko zaczęło się w czasach, gdy Jakubowska była szefową dystrybutora Kino Świat. Wówczas z trwogą patrzyła, ile straci na każdym kolejnym filmie z powodu piratów. – Czara goryczy przelała się, gdy do sieci wrzucono, dwa tygodnie przed polską premierą, nielegalną kopię filmu Woody’ego Allena „O północy w Paryżu” w polskiej wersji językowej. Obejrzało ją za darmo 400 tys. osób, a sama licencja na Polskę kosztowała nas 250 tys. euro. Wówczas postanowiłam działać – wspomina Jakubowska.
Dzięki nowym technologiom piratem jest jednak być łatwiej niż kiedykolwiek wcześniej. Nie trzeba wychodzić z domu i szukać na bazarze pirackich płyt. Nie trzeba już nawet wyszukiwać plików z pirackimi filmami i serialami, a potem ściągać je na dysk. Kolejne lata przynoszą nowe narzędzia. Teraz wielką karierę robi streaming, czyli technologia, którą umożliwił szerokopasmowy internet. Dzięki niej pirackie kopie ogląda się od razu, „na żywo”, tak jak zwykłą telewizję. Największe zmiany w ostatnich latach nastąpiły w finansowaniu piractwa. Autorzy czerwcowego raportu Deloitte, stworzonego na zlecenie Stowarzyszenia Kreatywna Polska, obliczyli, że Polacy płacą piratom w sieci już ponad 900 mln zł rocznie.