„Podwójna jakość wydaje nam się wstępem do Europy dwóch prędkości. Uważamy, że podwójna prędkość może wyrażać się również w podwójnej jakości, podwójnych standardach” – ostrzegał podczas niedawnego szczytu Grupy Wyszehradzkiej (V4) w Bratysławie premier Węgier Viktor Orbán. „Powinniśmy być całkowicie pewni, że jeżeli kupujemy produkt na Słowacji, w Polsce czy na Węgrzech, to kupiliśmy taki sam produkt jak w jakimkolwiek innym kraju europejskim (...). Tymczasem z przeprowadzonych analiz wynika, że 70 proc. produktów spożywczych różni się w zależności od tego, czy kupiliśmy je w sklepie na Węgrzech, czy w kraju Europy Zachodniej” – tłumaczył.
„Nie spocznę, dopóki te niesprawiedliwe praktyki nie zostaną całkowicie usunięte z jednolitego unijnego rynku” – wtórował mu premier Słowacji Robert Fico. W tym chórze nie zabrakło też głosu Polski: „Świadome dyskryminowanie konsumentów, zależnie od kraju ich pochodzenia, jest niedopuszczalne; mamy prawo oczekiwać od innych partnerów w UE, w tym instytucji UE, przynależnego nam równego traktowania” – przekonywała premier Beata Szydło.
Wyszehradzkie spotkanie szefów rządów było jednocześnie szczytem konsumenckim pod hasłem „The Equal Quality of Products for All” – jednakowa jakość dla wszystkich. Do zwartego frontu przyłączyły się kraje spoza V4, m.in. Chorwacja, Bułgaria, Rumunia, Litwa. Wszystkie z przekonaniem, że ich obywatele także są traktowani jako konsumenci gorszego sortu. Wielkie międzynarodowe koncerny lepsze towary rezerwują na rynki starej UE, a gorsze dla wschodniej Europy?
„Nie zgodzę się, by w niektórych częściach Europy sprzedawano żywność niższej jakości niż w innych krajach, mimo że opakowania i znaki towarowe są identyczne” – zapewnia zaniepokojony sytuacją przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker.