Moda na polskość może być sposobem na życie. Justyna Ziembińska-Uzar od pięciu lat prowadzi blog o nazwie Kupujepolskieprodukty.pl. Do stworzenia strony zachęcił ją mąż. Zaczęło się od szukania rodzimych odpowiedników popularnych zagranicznych produktów. Z czasem na blogu pojawiły się pierwsze katalogi polskich marek. Coś, co na początku wydawało się zabawą, z czasem przerodziło się w poważny biznes. Dzisiaj na blogu przybywa reklam. A kto chce się wyróżnić w morzu polskich produktów, musi zapłacić. – Mam już ponad 100 tys. wyświetleń strony w miesiącu. Poza tym nie siedzę tylko w domu przed komputerem. Zaczęłam jeździć po Polsce, odwiedzać firmy – mówi Justyna Ziembińska-Uzar. Patriotyzm konsumencki jest en vogue.
Według tegorocznych badań CBOS najważniejsze kryteria, jakimi kierują się Polacy, robiąc zakupy, to wciąż cena i jakość towaru. Ale już na trzecim miejscu jest polskie pochodzenie produktu. Ma znaczenie dla 46 proc. badanych. W tym samym sondażu rok wcześniej na to kryterium zwracał uwagę co trzeci ankietowany. Według raportu Open Research („Patriotyzm konsumencki Polaków” z 2017 r.) aż 73 proc. badanych twierdzi, że polskie pochodzenie produktu zachęca ich do zakupu. Również tu widać zmiany. Rok wcześniej podobne deklaracje składało 64 proc. uczestników.
Moda na polskość
Pytanie tylko, co to znaczy polski produkt. Czy decyduje o tym miejsce produkcji, kapitał właściciela? A może lista składników? – Na różnych produktach widzimy często odniesienia do polskości. A są one wytwarzane czy sprzedawane przez firmy zagraniczne. O tym, co jest polskie, powinien decydować kapitał i miejsce produkcji. Polski produkt to taki, który został wytworzony przez firmę zarejestrowaną w Polsce i tu płacącą podatki – uważa Joanna Szalacha-Jarmużek z toruńskiej Fundacji Kazimierza Wielkiego, która stworzyła certyfikat o nazwie Polski Ślad.