Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Choroby morskie

Czy Bałtyk umiera?

Dorsz utracił pozycję jednego z najliczniejszych gatunków w bałtyckich wodach. Dorsz utracił pozycję jednego z najliczniejszych gatunków w bałtyckich wodach. Taida Tarabula / Forum
Coś niedobrego dzieje się z Bałtykiem. Natura daje ludziom lekcję pokory. Nie wiadomo, ani kiedy, ani czym się to skończy.
Kraje nadbałtyckie przyjęły Bałtycki Plan Działań, który przewidywał ograniczenie spływu związków fosforu i azotu do Bałtyku. Wyznaczono termin do 2020 r. Na razie niewiele się dzieje.Kacper Kowalski/Forum Kraje nadbałtyckie przyjęły Bałtycki Plan Działań, który przewidywał ograniczenie spływu związków fosforu i azotu do Bałtyku. Wyznaczono termin do 2020 r. Na razie niewiele się dzieje.

Rybacy mówią o katastrofie ekologicznej, o agonii Bałtyku. Najgłośniej ci przybrzeżni znad Zatoki Puckiej. Wyciągają puste sieci. Pozostałych uwiera brak dorsza, który pozwalał zarobić. Naukowcy protestują przeciw słowu „katastrofa”. W końcu żaden tankowiec się nie rozbił, nie skaził ropą Bałtyku i jego wybrzeży. Niektórzy mówią o „gwałtownym tąpnięciu”. Większość wybiera słowo „proces” albo „transformacja”. Jej skutki z perspektywy człowieka są niepożądane. Ale to człowiek przyłożył rękę do zmian, które go niepokoją. Pojawiają się dylematy. Prawdziwe i fałszywe.

Użyźniać czy nie?

Z powodu rybackiego larum raz po raz odbywają się spotkania z udziałem ekspertów i polityków. Nad morzem i w stolicy. Rybacy jako dowód nieszczęścia przywożą dorsze – szkielet i skóra. W lutym po jednej z takich konferencji w kraj poszła wiadomość, że według naukowców wpływ na złą kondycję ryb może mieć „zbyt restrykcyjna polityka oczyszczania rzek wpływających do Bałtyku”. Że w efekcie Bałtyk jałowieje. Ubywa organizmów roślinnych i zwierzęcych, którymi żywiły się ryby.

O sprostowanie tych rewelacji, a raczej herezji, zaapelowały do mediów największe organizacje pozarządowe zajmujące się ekologią, w tym WWF Polska. Fundacja ta uważa eutrofizację, czyli przeżyźnienie wód związkami azotu i fosforu, za największy środowiskowy problem Morza Bałtyckiego. Bo gdy w wodzie jest dużo tych związków, to w ciepłe, bezwietrzne dni dochodzi do masowego zakwitu glonów i sinic. A te nie tylko zniechęcają do morskich kąpieli, ale także ograniczają dostęp światła do głębszych warstw wody. Światła, które jest potrzebne żyjącym tam organizmom. Potem obumarłe glony i sinice opadają na dno. Przy ich rozkładzie pochłaniany jest tlen, o który w przydennych warstwach wody jest coraz trudniej.

Polityka 20.2018 (3160) z dnia 15.05.2018; Rynek; s. 42
Oryginalny tytuł tekstu: "Choroby morskie"
Reklama