JOANNA SOLSKA: – Na konferencji poświęconej jakości wody straszyła pani seksmisją. Wizją mężczyzn na wymarciu. Świat zdominują kobiety?
EWA FELIS: – Gorzej. W przyrodzie pojawia się coraz więcej osobników, których płeć trudno określić. Na przykład obojnacze aligatory. Mają zarówno cechy męskie, jak i żeńskie. I żadna z tych cech nie jest dominująca.
Można by powiedzieć, trzecia płeć. Jakiś czas temu media podawały, że niemieccy rodzice, mający kłopot z określeniem płci dziecka po jego urodzeniu, będą mogli wpisać w dokumenty „płeć tymczasowa”. W formularzu, który wypełnia się, aby dostać wizę do Indii, także zakreśla się F, M albo T (transgender). Mówimy o bardzo poważnych sprawach.
Nie chcę się wypowiadać na temat ludzi, tu w grę wchodzą także sprawy socjologiczne. Pewne jest natomiast, że w przyrodzie zachodzą zjawiska, które nas niepokoją. Z faktu bowiem, że zanikają stuprocentowe osobniki męskie, a nasienie pozostałych staje się coraz gorszej jakości, nie wynika wcale dominacja gatunku żeńskiego. Osobników żeńskich przybywa wprawdzie więcej niż męskich, ale z nimi też dzieje się coś złego, stają się słabsze, mniej zdolne do urodzenia zdrowego potomstwa.
Czym konkretnie świat się zaniepokoił?
Na początku zaniepokoił się dr Thomas Ternes, który w latach 90. badał wodę z rzek i jezior niemieckich. Wykrył w niej obecność aż 32 czynnych substancji farmaceutycznych, których tam być nie powinno. No bo skąd się wzięły? Okazało się, że głównymi winowajcami nie są, wbrew pozorom, przemysł ani szpitale, ale ścieki pochodzące z gospodarstw domowych. Te ścieki trafiają do oczyszczalni biologicznych i do tej pory byliśmy przekonani, że woda, którą potem odprowadzają do rzek i jezior, jest już właściwie oczyszczona, nie zawiera substancji groźnych dla środowiska oraz ludzi.