Tegoroczne lato zaczęło się wcześnie, na plażach ruch. Ale mimo znakomitej w tym roku pogody pływanie w morzu aż do lipca na większości plaż było zabronione. Z braku ratowników. Ci mieli pojawić się wraz z początkiem wakacji, ale nie wszędzie udało się znaleźć chętnego, więc pływania nadal się zabrania. Zazwyczaj bezskutecznie. Nikt przecież nie przyjeżdża nad morze, żeby tylko siedzieć na plaży.
Kąpieliska, które z braku ratowników zostały zamknięte, raczej się już do końca sezonu nie otworzą. WOPR ogłosiło nabór chętnych już w maju, kto miał zamiar i chęć, już się zgłosił. Wynagrodzenie – od 16 zł za godz. brutto plus woda mineralna oraz miejsce na polu namiotowym do rozbicia własnego namiotu – już nie zadowala. Za więcej, czyli 20 zł za godz., także brak chętnych. Kandydat musi mieć ukończony kurs ratownictwa wodnego i pierwszej pomocy. Wielu z tych, którzy taki kurs, sfinansowany przez urzędy pracy (koszt ok. 2,5 tys. zł), ukończyli w ubiegłych latach, w tym sezonie dorabia już na południu Europy.
Sonda na portalu trójmiasto.pl odebrała WOPR złudzenia co do powodzenia rekrutacji. Tylko 10 proc. ankietowanych uznało, że zarobki ratowników wodnych są wystarczające, natomiast aż 46 proc. stwierdza, że absolutne minimum to 3,5 tys. brutto. Wygląda na to, że dzikich plaż z zakazem kąpieli będzie w tym sezonie nad Bałtykiem sporo.
Stawka minimalna
Na Pomorzu Gdańskim ludzi do pracy brakowało już w poprzednim sezonie, teraz jest dużo gorzej. – Tylko w ciągu ostatniego roku przybyło ponad tysiąc miejsc pracy w nowo wybudowanych hotelach i gastronomii – wylicza Roland Budnik, dyrektor Pomorskiego Urzędu Pracy. Tymczasem w województwie pomorskim, według wyliczeń ZUS, miesięcznie 2,5 tys. osób odchodzi na emeryturę.