Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Paliwo wyborcze

Orlen i Lotos mrożą ceny paliw przed wyborami

maxsaf / Smarterpix/PantherMedia
Ropa drożeje, złoty słabnie, a ceny paliw na stacjach stabilne. Cud gospodarczy?

Astronauci przed lotem na orbitę przechodzą treningi w specjalnym samolocie, który wznosi się na bardzo wysoki pułap, a potem gwałtownie pikuje w dół. W czasie opadania pasażerowie przez kilka minut doświadczają stanu zbliżonego do nieważkości. Oczywiście to złudzenie, bo na lecący w dół samolot działa grawitacja. Ale liczy się subiektywne odczucie pasażerów. Podobne odczucie mogą mieć dziś kierowcy tankujący paliwo na stacjach benzynowych Orlenu i Lotosu. Cena ropy na światowych giełdach rośnie, złoty słabnie, a ceny od tygodni zachowują się tak, jakby nic się nie działo. Choć wcześniej do podwyżek wystarczył niewielki wzrost cen ropy. Czyżby nagle prawa ekonomicznej grawitacji przestały działać? Możemy się odizolować od zmian na światowych rynkach?

Czytaj także: Dlaczego ceny benzyny poszły – i pójdą dalej – w górę

Przed wyborami nie irytować suwerena

Praw ekonomicznej grawitacji wyłączyć się nie da. Można za to stworzyć chwilowe złudzenie, że nie działają. Tak jak zrobiły to dwa nasze państwowe czempiony naftowe, które na swoich stacjach utrzymują stare ceny paliw, choć za ropę płacą już drożej. Dlaczego tak robią? Wyjaśnienie jest proste: wybory. Chodzi o to, by suweren nie poszedł do urn poirytowany droższym nagle paliwem. Każdy prezes koncernu wie, że podwyżka na stacjach mogłaby się dla niego skończyć dymisją. I nie jest to wbrew pozorom jakiś genialny wynalazek rządu PiS. Tak robiły wszystkie rządy, licząc na wdzięczność wyborców. Niektóre szły nawet dalej. Rząd Marka Belki przed wyborami nawet akcyzę paliwową okresowo obniżył.

Reklama