Minister od spraw beznadziejnych
Hausner: Minister od spraw beznadziejnych
Dziś wicepremier Jerzy Hausner występuje przed publicznością w trochę podobnej roli: samotnie musi wykonać kilka krętych figur.
Dla jednych jest bowiem socjalistą, któremu brak odwagi w cięciu wydatków; dla innych, w tym znakomitej części kolegów z SLD – na odwrót – zgniłym liberałem, który przedstawia program, jakiego lewica zaakceptować nie może.
Hausner zawsze potrafił zrobić coś zaskakującego. Już jako student pierwszego roku w marcu 1968 r. dostał naganę za popieranie „elementów wywrotowych”. – Nie byłem żadnym opozycjonistą, to był po prostu odruch niezgody na niesprawiedliwość, jaką wyrządzono moim kolegom – wyjaśnia dzisiaj.
Ojciec mógł być starszym kolegą Jurka, miał od niego zaledwie 18 lat więcej, ale to po stryju, znanym zawodniku Cracovii, odziedziczył zamiłowanie do piłki nożnej. Ojciec tuż po wojnie uciekł z Krakowa na Ziemie Odzyskane. Tam poznał matkę, którą właśnie uwolniono z obozu.
– Byli typowymi przedstawicielami pokolenia ZMP, widzieli w nowej Polsce wielką przyszłość i byli w nią bardzo zaangażowani – wspomina Jerzy Hausner. – Z domu wyniosłem, że ma być równo i sprawiedliwie, te zasady są we mnie głęboko zakorzenione.
Szczyt partyjnej kariery
Już jako młody naukowiec zastanawiał się, dlaczego rzeczywistość nie pasuje do tego idealnego obrazka. Próbował studentom wytłumaczyć coś, czego sam zaczął nie rozumieć. Uznano, że jego publicznie wyrażane wątpliwości podważają dogmaty, więc dalej szukał już na własny użytek.