Rynek

Podatki niższe na wybory. Ile więcej dostaniemy na rękę?

Aż 40 proc. podatku dochodowego każdego z nas zasila budżet gminy, w której mieszkamy, więc na obniżce PIT bardzo stracą samorządy. Aż 40 proc. podatku dochodowego każdego z nas zasila budżet gminy, w której mieszkamy, więc na obniżce PIT bardzo stracą samorządy. _Alicja_ / Pixabay
Stawka PIT maleje z 18 do 17 proc., a równocześnie rosną koszty uzyskania przychodu. Miesięcznie dla większości Polaków oznacza to zarobki wyższe o kilkadziesiąt złotych. Głównym poszkodowanym będą samorządy.

Zazwyczaj ważne zmiany podatkowe wchodzą w życie na początku roku, ale nieprzypadkowo obniżka PIT obowiązuje już od dzisiaj. W ten sposób rząd chciał zdążyć jeszcze przed wyborami. Wzrosnąć mają w ten sposób dochody na rękę zarówno osób na etatach, jak i tych, które mają umowy zlecenia czy o dzieło. Skorzystają także emeryci i renciści, nic nie zmieni się natomiast dla przedsiębiorców korzystających z podatku liniowego. Podstawowa stawka PIT spada z 18 do 17 proc., natomiast ta druga, wyższa, pozostaje na poziomie 32 proc. Równocześnie zwiększają się koszty uzyskania przychodu.

Czytaj także: Nowość w podatkach. Skarbówka wypełni Twój PIT

PIT z 18 do 17 proc., czyli ile zostanie nam w portfelu?

Dzięki obu zabiegom osoby otrzymujące pensję minimalną, czyli 2250 zł brutto, powinny na rękę dostać w skali roku 472 zł więcej (czyli niespełna 40 zł miesięcznie). Kto zarabia średnią krajową, czyli ok. 4,8 tys. zł brutto, tego zysk wyniesie rocznie 732 zł (61 zł miesięcznie). Najwięcej zyskają ci z wyższymi pensjami. Kto np. dostaje nieco ponad 7 tys. zł brutto miesięcznie, ale nie przekracza limitu obowiązującego dla pierwszej stawki PIT (trochę ponad 85 tys. rocznie), ten państwu odda mniej o prawie 1 tys. zł rocznie.

Na obniżce PIT najbardziej tracą samorządy

Teoretycznie poszkodowane mniej więcej po równo będą budżet państwa i budżety samorządów, do których trafia około połowy przychodów z PIT. Aż 40 proc. podatku dochodowego każdego z nas zasila budżet gminy, w której mieszkamy. W rzeczywistości to właśnie samorządy odczują dużo bardziej skutki wyborczego prezentu. Rząd bowiem ma wiele możliwości rekompensowania sobie takich strat. Jedną z nich są choćby planowane od przyszłego roku podwyżki składek ZUS dla osób dobrze zarabiających.

Czytaj także: Co postulują samorządowcy i co ich czeka po jesiennych wyborach

Tymczasem sytuacja samorządów jest już dużo trudniejsza, bo one mają bardzo ograniczone możliwości nakładania podatków bądź zwiększania ich stawek. Najwięcej stracą duże miasta oraz gminy mniejsze, ale mające sporą liczbę mieszkańców dobrze zarabiających. Nowa stawka PIT to zresztą niejedyne zmartwienie samorządów, bo dotknie je także preferencyjny zerowy podatek dochodowy dla młodych. Rząd oczywiście w żaden sposób nie planuje zrekompensować samorządom strat. Mają radzić sobie same. Na przykład Warszawa dostanie rocznie 400 mln zł mniej, a Kraków i Wrocław po ok. 100 mln zł.

Nie ma dobrobytu bez podatków

Rząd dobrze wie, że obniżka jakiegokolwiek podatku jest w Polsce dobrze przyjmowana. Polacy w większości są przekonani o marnotrawieniu pieniędzy przez państwo, więc każda złotówka, która zostaje w ich portfelach, to dobre rozwiązanie. Równocześnie rząd opowiada bajki o „państwie dobrobytu”, nie wspominając, że wszystkie takie modele ekonomiczne były i są oparte na dużo wyższych stawkach podatkowych niż te obowiązujące u nas.

Bo cudów nie ma – dobra infrastruktura, dofinansowana służba zdrowia, publiczna edukacja na wysokim poziomie czy sieć zabezpieczenia społecznego muszą kosztować. Tymczasem politycy wszystkich partii z PiS na czele z jednej strony te elementy Polakom obiecują, ale równocześnie obniżanie podatków uważają za najprostszą metodę zdobywania głosów. Na razie ta schizofreniczna taktyka może i działa, ale gdy pogorszy się koniunktura i wyschnie strumień unijnych pieniędzy, czeka nas bardzo przykra niespodzianka.

Czytaj także: e-PIT, czyli wygoda albo bezpieczeństwo

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną