Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Lotnictwo w kryzysie, ale to nie agonia

Samoloty Austrian Airlines na wiedeńskim lotnisku Samoloty Austrian Airlines na wiedeńskim lotnisku Lisi Niesner / Forum
Pandemia koronawirusa spowodowała największy w historii kryzys linii lotniczych i cofnęła branżę o kilkanaście lat.

20 lat temu wszystkie polskie lotniska odprawiły niecałe 6 mln pasażerów, ponad ośmiokrotnie mniej niż w zeszłym roku. Poza Warszawą i Krakowem samolot pasażerski był dość rzadko spotykaną atrakcją, a bilety kosztowały majątek.

Od tego czasu zmieniło się niby wszystko. Ale gdyby przyjąć, że przez cały rok będzie utrzymywał się ruch z tego tygodnia, to globalna liczba pasażerów byłaby na poziomie końcówki lat 90. I to przy optymistycznym założeniu, że wszystkie samoloty latające obecnie na świecie są w miarę pełne, co ma się nijak do rzeczywistości: ogromna większość jest zupełnie pusta i wozi w najlepszym wypadku po kilkoro pasażerów. Realna liczba podróżnych na początku maja 2020 r. jest zapewne na poziomie późnych lat 80., a po odliczeniu Chin, gdzie popyt jest już znacznie wyższy, mówimy o powrocie do szczątkowych połączeń z lat 50. XX w.

Czytaj też: Branża lotnicza wegetuje, a my budujemy megalotnisko

Najgłębszy kryzys w historii branży lotniczej

W opublikowanym w połowie kwietnia raporcie o stanie branży Międzynarodowe Stowarzyszenie Linii Lotniczych (IATA) szacowało, że linie stracą w tym roku przez pandemię 314 mld dol. przychodów, czyli ponad połowę wszystkich przychodów z przewozów pasażerskich z 2019 r. Apokaliptyczne wypowiedzi padają ze wszystkich stron sektora – linie, producenci samolotów, lotniska i tysiące firm usługowych zależnych od branży znalazły się w najgłębszym kryzysie w swojej historii.

Nikt nie potrafi oszacować, ile tak naprawdę straci branża i jak będzie przebiegało odbicie. Choć większość linii próbuje prognozować popyt, zależy on bardziej od ich nastroju niż twardych danych, bo tych po prostu nie ma.

Reklama