Niechęć do życia z kredytem może nas dopingować do wcześniejszej jego spłaty. Czy warto?
W Stanach Zjednoczonych kredyt hipoteczny jest zaciągany średnio na 8 lat. Przeciętnie po takim czasie Amerykanin sprzedaje swoje mieszkanie i spłaca pożyczkę lub też zaciąga korzystniejszą, żeby pozbyć się starego zadłużenia. W Polsce rynek ma zbyt krótką historię, żeby takie zmiany oszacować. Najpewniej większość osób, które zamieniają mniejsze mieszkanie na większe, czy też mieszkanie na dom, będzie sprzedawać pierwszą z nieruchomości i pozbywać się kredytu.
Jeśli zakładamy, że zaciągany dzisiaj kredyt spłacimy za 5–7 lat, wówczas nie warto go brać we frankach szwajcarskich. Ryzyko kursowe jest bowiem znacznie wyższe niż przy spłacie przez 20 czy 30 lat. W długim okresie spłaty ewentualna niekorzystna zmiana kursu powinna zostać zniwelowana przez oszczędność na odsetkach. Jeśli kredyt spłacamy przez 5 lat, odsetki będą niewielkie. Załóżmy, że pożyczamy 100 tys. zł na 60 miesięcy. Odsetki w przypadku franków wyniosą ok. 7800 zł, a przy kredycie w złotówkach ok. 14 600 zł. To niewiele w relacji do pożyczanych 100 tys. zł. Jednak niekorzystna zmiana kursu franka w okresie spłaty o kilka procent zniweluje odsetkowe oszczędności.
Dlatego osoby, które wybierają kredyty we frankach, powinny wiedzieć, że jego wcześniejsza spłata w większości przypadków jest niekorzystna. Praktycznie w każdym przypadku znacznie bardziej opłaca się zainwestować środki uzyskane na przykład ze sprzedaży poprzedniego mieszkania. Choćby dlatego, że możliwa stopa zwrotu będzie wyższa niż oprocentowanie kredytu, a także po to, żeby mieć pod ręką kapitał, z którego bez problemu spłacimy kilkanaście rat kredytu mieszkaniowego na wypadek ograniczenia bieżących dochodów.
Reklama