Nad Bałtykiem i w górach, zamiast chałup letniskowych, Polacy kupują apartamenty. Na Mazurach – kilka hektarów z siedliskiem. A za granicą domy w kurortach Hiszpanii, Francji, Chorwacji.
Nadmorskie apartamenty sprzedają się na pniu, co spowodowało duży boom inwestycyjny na Wybrzeżu. Dotychczas stawiano je głównie w Juracie, Sopocie, Kołobrzegu i Międzyzdrojach. W tym roku zagłębiem luksusowego budownictwa stała się Gdynia. Przy Nabrzeżu Prezydenta powstają tutaj dwie połączone ze sobą wieże (Sea Towers), jedne z najwyższych w Polsce (28 i 36 kondygnacji), a także jedne z najdroższych. Metr apartamentu będzie kosztował od 6 do 20 tys. zł. Więcej płaci się za widok na morze i za wyższe piętro.

Sea Towers będą miały 276 mieszkań. Zainteresowanie zakupem zadeklarowało ponad 500 osób, a także irlandzkie i hiszpańskie fundusze inwestycyjne. Napływ zagranicznego kapitału to spora niespodzianka. Sezon trwa u nas krótko, morze jest zimne. Fundusze wybierają zwykle z rynku rodzynki. Zainteresowanie apartamentami Sea Towers świadczy o tym, że ich kupno zaliczono do inwestycji szczególnie opłacalnych.
Miejscowy inwestor, gdyńskie Przedsiębiorstwo Budowlane INPRO, szacuje, że ceny budowanych nadmorskich apartamentów wzrosły w ciągu ostatnich pięciu lat dwukrotnie. Jeśli się je wynajmuje, wydatki na zakup zwracają się w ciągu 8–12 lat. Stracić na takiej inwestycji byłoby trudno, chociaż deweloperzy strzygą klientów jak owce. W Sopocie ceny metra kwadratowego apartamentu doszły ostatnio do 12–14 tys. zł, w Juracie sięgnęły 15–16 tys. zł. Z kolei deweloperów drenują finansowo właściciele gruntów budowlanych.
Reklama