Ryszard, kierowca taksówki, zawsze marzył o dużych pieniądzach. Kiedyś przeczytał, że kasa jest dziś w bitcoinach. Obok w łóżku spała narzeczona, a on wlepiał oczy w ekran smartfona i śledził: kursy, zmienne, wskaźniki, wykresy. Wiedział już, że jeśli kryptowaluta drożeje, nie warto kupować, trzeba poczekać. Czekał. Z pensji odkładał trochę grosza, aż zbierała się górka. Wtedy inwestował.
Dzisiaj przyznaje: uzależnił się. Im więcej tracił, tym bardziej chciał się odbić – jak w klasycznym hazardzie. W końcu pieniądze z konta wyparowały, a wzięte od kumpli pożyczki na bitcoiny trzeba było spłacać. Wtedy zaciągnął w banku kredyt konsumpcyjny, który spłaca do dziś. 60 tysięcy, kilkaset złotych miesięcznie przy taksówkarskiej marnej pensji. Narzeczonej do dziś się nie przyznał. Mają na razie oddzielne konta.
Złoto z tombaku
Ryszard to marzyciel, jakich w Polsce wielu. Śnią o lepszym życiu. Środkiem do celu mają być kryptowaluty.
Wystarczy zalogować się na facebookowych grupach lub forach tematycznych. Ich użytkowników są dziesiątki tysięcy. Na zdjęciach profilowych pozują w garniturach, w tle wstawiają zdjęcia drogich zegarków, sygnetów, samochodów. Najczęściej okazuje się, że złoto na zdjęciach to tombak albo fotki są ściągnięte z internetu.
Tomek chodzi do technikum samochodowego i martwi się, że w swoim mieście nie znajdzie pracy. Kamil marzy o mercedesie, ale na razie z rodzinnej wsi do miasta na zakupy jeździ golfem. Jacek na swojej fotce pozuje w dopasowanym garniturze, ale przyznaje, że to tylko sztruksowa marynarka i to pożyczona od ojczyma. Bitcoin to dla niego obietnica, że kiedyś wyrwie się z tej szarej rzeczywistości. – To wszystko mit, legenda o bajecznie bogatym życiu z bitcoinów. Legenda nakręcana takimi historiami, jak np.