Po raz pierwszy z Frankfurtu do Nairobi poleci klasą biznes – przyznaje POLITYCE. Do tej pory latał w klasie turystycznej, gdyż różnicę w cenie uznawał za nieprzyzwoitą. Sobiesław Zasada to przecież krakus – śmieją się niektórzy znajomi. Nie poleci z nim do Kenii Błażej Krupa, znany rajdowiec, który dwa razy był jego pilotem w rajdzie Safari w latach 1978 i 1979 i któremu Zasada zaproponował to także teraz. Krupa, młodszy od Zasady, nie startuje w rajdach już od lat, ale propozycję rozważał na poważnie. Poleciał do Portugalii na mistrzostwa świata, konsultował się też z Maciejem Szczepaniakiem, pilotem Kajetana Kajetanowicza, w rezultacie jednak odmówił.
– To już nie są rajdy, ale krótkie wyścigi – mówi Błażej Krupa. Nie ma mowy, by jak przed laty nocą objeżdżać trasę po morderczych kenijskich bezdrożach, kiedy trzeba się było liczyć ze spotkaniem na trasie zarówno stada krów, jak i słoni albo nagle okazywało się, że po ulewnych deszczach lokalna rzeczka stała się nieprzejezdna. Wtedy rajd potrafił liczyć nawet 5 tys. km, teraz zaledwie tysiąc. Sobek wygrywał taktyką, świetną kondycją, był niesamowicie wytrzymały, dziś ta przewaga znaczy mniej – twierdzi Krupa. On był jak maratończyk, teraz wygrywają sprinterzy. Rajd jest krótki, jedzie się tylko w dzień, każdy odcinek można wcześniej przejechać tylko dwa razy. Trasy trzeba się więc uczyć, oglądając ją na YouTube. Sobek to wszystko wie. Kiedy jednak Krupa zapytał go, dlaczego chce w takim wyścigu startować, odpowiedział mu tylko: „bo nikt przede mną tego nie zrobił”.
POLITYCE Sobiesław Zasada mówi, że do startu w rajdzie namówił go Maciej Woda, który w Polsce prowadzi angielską firmę przygotowującą samochody do rajdów. Dla forda fiesty, którym pojedzie Zasada, to doskonała reklama.