Gdyby nie rozmowa przy pisuarach, wszystko mogłoby się potoczyć inaczej. To w toalecie Bagsik, wtedy 26-latek, mimochodem powiedział do Gąsiorowskiego (30 lat): „Kupiłem Ursus. Siedem tysięcy traktorów, jakoś to sprzedamy”. Kilka miesięcy wcześniej chwalił się zakupem 50 proc. udziałów paliwowej firmy PAZ, takiego izraelskiego Orlenu. Światowe kontakty „artystów biznesu” (stąd nazwa Art-B) aż do wybuchu skandalu pozostawały niewyjaśnione, a i potem więcej się domyślano, niż poznano faktów. Był kwiecień 1991 r., Bagsik i Gąsiorowski na szczycie powodzenia, nic nie zapowiadało, że już za trzy miesiące wybuchnie afera, a oni w pośpiechu opuszczą Polskę (w nocy z 31 lipca na 1 sierpnia), zresztą z workami pełnymi dolarów. Andrzej Gąsiorowski mówi dziś POLITYCE, że wyjechał z kraju niemal prosto ze spotkania ze swoimi wyborcami w Wałbrzychu: obaj z Bagsikiem zamierzali startować w wyborach do parlamentu. Obecnością w polityce chcieli wzmacniać swoją pozycję biznesową.
Lądowanie dwóch polskich biznesmenów w Tel Awiwie, prywatnym samolotem, Eli Barbur, izraelski dziennikarz, oglądał w głównym programie informacyjnym. – Worki z pieniędzmi ułożono na płycie lotniska – wspomina. Nie wiadomo było, czy jest w nich 80 czy może 120 mln dol. Wkrótce obaj dostali obywatelstwo Izraela. Polska nie miała z Izraelem umowy ekstradycyjnej, więc prośby prezydenta Wałęsy o wydanie Polaków nie uwzględniono.
Wcześniej, w kwietniu, dzień przedtem, zanim Bagsik kupił roczną produkcję traktorów, TVP pokazała premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego, jak wkurzony trzaska drzwiami służbowej limuzyny po wizycie w Ursusie. To druga po Stoczni Gdańskiej kolebka Solidarności, która nie potrafiła się odnaleźć w nowej rzeczywistości – fabryce traktorów groziło bankructwo, związkowcy żądali od państwa pomocy.