Z pompą, na terenie warszawskiej giełdy, ogłosił tzw. Pakiet Kluski, który ma sprawić, że założenie firmy będzie prostsze, zaufanie państwa do biznesu większe a kontrole mniej niż dotąd uciążliwe. Kłopot w tym, że te piękne zapowiedzi ani nie są nowe (podobne padały w czasach rządów AWS i SLD) ani nie wiadomo kiedy zostaną zrealizowane. Co więcej w przypadku dużych i już istniejących firm w ogóle nie są najważniejsze.
Jeśli jednak przyjąć z dobrą wiarą, że Pakiet Kluski to tylko forpoczta przyszłej, głębszej zmiany w postawie rządu wobec biznesu i koniecznych, dużo istotniejszych zmian (m.in. w podatkach i innych obciążeniach przedsiębiorców) to może nie warto za bardzo wybrzydzać. Do tej pory rządy Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego były chwalone wyłącznie za to, że czegoś w gospodarce nie popsuły. Teraz, chyba po raz pierwszy, twardo deklarują, że chcą coś zmienić na lepsze. Co prawda dobrymi intencjami wybrukowane jest piekło, ale chcę wierzyć, że tym razem nie skończy się na gadaniu.