Apple znany jest ze swojej politycznej elastyczności i zawsze oświadcza, że przestrzega lokalnych przepisów. Nawet jeśli się z nimi nie zgadza. Ta strategia pozwala producentowi iPhone’ów działać na przykład na lukratywnym rynku chińskim. Jednak agresja Władimira Putina na Ukrainę sprawiła, że w Rosji Apple na razie nie będzie sprzedawać swoich produktów. Co więcej, ogranicza dostęp do swoich usług, jak Apple Pay, rosyjskim obywatelom. Robi tak jednak nie tylko z powodów wizerunkowych, ale i z konieczności, bo międzynarodowe sankcje wymierzone w Rosję praktycznie uniemożliwiają podmiotom amerykańskim czy europejskim świadczenie na tym rynku usług finansowych. Zresztą straty dla Apple wielkie nie będą, bo rosyjski rynek zapewniał koncernowi mniej niż 2 proc. łącznych przychodów.
Czytaj także: „Rosjanie złapali oddech”. Zachód musi wzmocnić sankcje
Netflix śladem Facebooka i Twittera
Także Netflix reaguje na wojnę. Kolejny z amerykańskich gigantów cyfrowych zapowiedział wstrzymanie prac nad rosyjskimi produkcjami. Jednak być może Netflix zupełnie wycofa się z tamtejszego rynku. Rosyjskie władze każą bowiem serwisowi włączyć do swojej oferty lokalne bezpłatne kanały telewizyjne, na co oczywiście Netflix z powodów wizerunkowych nie może się zgodzić. Twitter i Facebook, które również – inaczej niż w wielu innych krajach – nie chcą poddać się lokalnej cenzurze, nie są już swobodnie dostępne na rosyjskim rynku. Giganci cyfrowi postawieni przed wyborem: współpracować z Kremlem albo wyjść z Rosji – mogą dziś podjąć właściwie tylko jedną decyzję.