Sztuczki z zapałkami
Sztuczki z zapałkami. Jak sanacja Wielki Kryzys zwalczała
W czasie Wielkiego Kryzysu finanse II RP znalazły się w opłakanym stanie. Ani Józef Piłsudski, ani premier Walery Sławek nie zamierzali tego przyznawać publicznie. Minister skarbu Ignacy Matuszewski otrzymał zadanie zademonstrowania, iż rząd panuje nad sytuacją. Pułkownik zreferował więc 21 marca 1931 r. w Sejmie plan, który polegał na „zaniżaniu wydatków i podwyższaniu dochodów państwa tak długo aż rozdział między rozchodem a dochodami zniknie”.
W Ministerstwie Skarbu oszacowano, że dochody w 1931 r. wyniosą ok. 2,4 mld zł. Nawet po drastycznych cięciach do domknięcia budżetu brakowało 113 mln. To oznaczało ok. 5 proc. deficytu. Walery Sławek zażądał od ministra skarbu, aby na papierze deficyt nie przekraczał 53 mln. Resztę Matuszewski musiał gdzieś ukryć. Zabrał się za kreatywną księgowość oraz wprowadzanie nadzwyczajnych podatków.
Formując wiosną 1929 r. swój rząd, Kazimierz Świtalski zamierzał zerwać z umiarkowaną polityką Kazimierza Bartla. Dlatego na stanowisko ministra skarbu potrzebował kogoś, kto – jak to ujął – „będzie umiał dzięki swym szerszym horyzontom myśleć nie tylko buchalteryjnie, ale i politycznie”. Wybrańca znalazł w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Były szef „Dwójki” (II Oddziału Sztabu Generalnego) płk Ignacy Matuszewski znał się na wywiadzie i dyplomacji, nie na finansach, lecz cechowały go kreatywny umysł, wojskowa karność oraz oddanie Piłsudskiemu. Zachował posadę ministra skarbu w czterech gabinetach. Choć, gdy tylko ją objął, pojawiły się symptomy nadciągających kłopotów. W protokole z posiedzenia Rady Ministrów datowanym na 8 maja 1929 r. odnotowano, iż Matuszewski ostrzegł zebranych przed deficytem ok. 146 mln zł. Domagał się zamrożenia płac i zaniechania nowych inwestycji.