Ochłapy szczap
Drewna też nie ma. Najstarsi leśnicy nie pamiętają takiego niedoboru
Najstarsi leśnicy nie pamiętają takiego niedoboru. – Nawet sosny brakuje, a nigdy tak nie było. Sosnę się dostawało od ręki. I to duże ilości – ubolewa leśniczy spod Warszawy. Radzi wysłać esemesa z personaliami, wpisze na listę oczekujących. – Może pod koniec listopada coś się trafi. Ale nie obiecuję – zastrzega.
Leśniczy z okolic Tuszyna (woj. łódzkie): – Za dwa tygodnie w środę pan przyjedzie pod leśniczówkę. Ostatnio kolejka się ustawiała przed szóstą rano. Radzę się spieszyć, bo bywa, że wystarcza tylko dla dwóch pierwszych chętnych. Ale najpierw proszę dzwonić, czy coś w ogóle będzie. Do leśniczówki pod Lubinem (woj. dolnośląskie) nawet nie ma się co fatygować: – W przyszłym roku zapraszam. Może pan podzwonić po sąsiednich leśnictwach, ale marne szanse. Wszystkie zapasy wyczyszczone. Co się dziwić, jak u nas węgla w skupach nie ma – tłumaczy tamtejszy leśnik.
Leśniczy spod Wejherowa (woj. pomorskie) mówi, że już zapisów nie robi – przyszedł odgórny zakaz, bo najpierw trzeba się wywiązać z wcześniejszych zamówień. W jednym z leśnictw powiatu gryfińskiego (woj. zachodniopomorskie) popsuła się maszyna do cięcia i obróbki, ale jakie to ma znaczenie, skoro i tak materiału brak. Promyk nadziei pojawia się w gęstym od lasów Podkarpaciu. – Za dwa–trzy tygodnie coś powinno być. Grab, dąb, może trochę brzozy – informuje leśnik z okolic Krosna.
Gałęziówka plus
W leśniczówkach można więc liczyć – i to tylko gdzieniegdzie – co najwyżej na drewno świeżo ścięte, prosto z lasu. To materiał mokry albo w najlepszym razie wilgotny, którego spalanie jest mało efektywne (bo część wyzwalanego ciepła idzie na osuszenie drewna), szkodliwe dla pieców, ale przede wszystkim dla środowiska – z powodu zwiększonej emisji trujących substancji.