Mieć, żeby być, czy być, żeby mieć?
Mieć, żeby być, czy być, żeby mieć? Ekonomiści się mylą. Nie jesteśmy tacy egoistyczni
JACEK ŻAKOWSKI: – Czy ekonomia nas zmienia?
HA-JOON CHANG: – Na kilka sposobów.
Po pierwsze…
Stała się tym, czym w średniowieczu była teologia, a potem filozofia. Objaśnieniem całego społecznego porządku i usprawiedliwieniem wszelkich niesprawiedliwości. Podobnie jak teologia, ekonomia mówi: „Świat jest, jaki jest, bo taki ma być”. Uczy, czym jest dobro i zło.
W sensie?
Definiuje sens ludzkiego życia i działania. W teologii sensem jest zbawienie. A w ekonomii bogactwo.
Teologia mówi o ekonomii zbawienia, do którego prowadzą uczynki zgodne z prawem bożym.
A ekonomia mówi o zbawiennym bogactwie. Dobre jest to, co do niego prowadzi. Czyli to, co jest zgodne z prawami ekonomii.
Ale prawa boże są zapisane na wieki, a prawa ekonomii wciąż odkrywamy na nowo.
Na prawach bożych się nie znam. O prawa ekonomii ciągle się spieramy. Ale etyka ekonomiczna jest prosta i zasadniczo stała – dobre jest to, co służy pomnażaniu wartości. Nawet trwanie monarchii wielu Brytyjczyków próbuje teraz usprawiedliwiać zyskami, jakie daje branży turystycznej, a nie wolą bożą czy rolą monarchy w Kościele anglikańskim. To pokazuje mechanizm zastępowania religii przez ekonomię. W tym sensie ekonomia zmienia nie tylko politykę rządów i zachowania uczestników rynku, ale także sposób, w jaki ludzie myślą i oceniają otaczający ich świat.
Ekonomizacja?
Dokładnie. Zaczęło się od polityki. Słynna fraza Clintona „ekonomia, głupku!” to credo zekonomizowanej polityki. Nie jest przypadkiem, że nikt go nie sformułował wcześniej. Ale ten proces dotyczy niemal wszystkich sfer życia. Sztuka, która jest droga, uchodzi za dobrą.