Sianie burzy
Sianie burzy. Rolniczy bunt opanowuje kolejne kraje. O co toczy się ta bitwa?
Pod koniec stycznia na francuskich drogach protestowało 10 tys. rolników. Zorganizowali ponad setkę blokad, podjęli próbę „oblężenia Paryża” i wdarcia się na teren targu produktów spożywczych w podparyskim Rungis, największego w Europie, nazywanego brzuchem stolicy. Pod ratuszami i supermarketami rozrzucano obornik i słomę, policja zatrzymała kilkadziesiąt osób. W Belgii trąbiące traktory broniły dostępu do portu kontenerowego w Zeebrugge, wstrzymywały ruch na autostradach wokół Brukseli i objeżdżały sąsiedztwo unijnych instytucji.
Przez aleję Giedymina, główną ulicę Wilna, przejechał największy protest rolniczy w historii Litwy. W Rumunii protestowano przy granicy z Ukrainą i pod czarnomorskim portem w Konstancy. Pamiętamy, co się działo na granicy polsko-ukraińskiej. Na początku roku niemieccy farmerzy pojawili się m.in. w Berlinie. Do demonstracji dołączyła Hiszpania, mimo że dzień blokad granicy z Francją, przez którą w ciągu doby przejeżdża 20 tys. ciężarówek z produktami spożywczymi, kosztuje hiszpańskie firmy 10 mln euro. Z przytupem zaczął się luty, od obrzucenia jajkami brukselskiej siedziby Parlamentu Europejskiego i płonących barykad na granicy Belgii z Holandią. Robi wrażenie.
Apogeum rolniczych protestów
Wrażenie paneuropejskiego buntu rolnego robią też wspólne postulaty. Producenci w całej Europie narzekają na wzrost cen paliwa rolniczego, prądu, nawozów, środków ochrony roślin i maszyn. I na spadek cen produktów rolnych, łupieżcze marże supermarketów, sprzedaż plonów poniżej kosztów ich wytworzenia, nieuczciwą konkurencję importerów. Dochody gospodarstw są podatne na coraz gwałtowniejsze kaprysy pogodowe, problemem staje się niewystarczające nawadnianie. Wszędzie niezadowolenie wywołują zmiany w systemie dopłat rolnych, komplikowanych pomysłami krajowych biurokracji, oraz nowe wymagania Zielonego Ładu.