Nasza droga gotówka
Jednodniowy bunt bankomatów to było tylko ostrzeżenie. Czy będziemy musieli żyć bez gotówki?
Można odnieść wrażenie, że i u nas, jak w wielu krajach Europy, gotówka staje się zbędna. Przecież 90 proc. Polaków ma konta bankowe, a w użyciu jest ok. 45 mln kart płatniczych. Handel internetowy, e-banking, karty zbliżeniowe, bankowość mobilna, BLIK – co chwila pojawiają się nowe bezgotówkowe formy rozliczeń. Można dziś płacić kartą, telefonem, zegarkiem, pierścionkiem, a nawet wszczepić sobie pod skórę implant płatniczy (ponad tysiąc Polaków ma już taki).
Z najnowszego badania IBRiS „Preferencje płatnicze Polaków 2024” wynika, że prawie 40 proc. osób rozlicza się bezgotówkowo, zawsze kiedy ma taką możliwość, a ok. 75 proc. regularnie płaci kartą, telefonem bądź zegarkiem. Najczęściej robią to osoby w wieku 18–49 lat, najrzadziej osoby po 70. roku, wśród nich 33 proc. deklaruje, że nigdy nie korzysta z metod bezgotówkowych.
Mimo rosnącej popularności transakcji bezgotówkowych pod koniec maja po Polsce krążyła gotówka o wartości ok. 376 mld zł. Z badania zleconego przez firmę Tavex wynika, że w 2023 r. wciąż 38 proc. Polaków wybierało fizyczny pieniądz jako pierwszą formę płatności (w Szwecji 9 proc.). Najchętniej płacimy bezgotówkowo w supermarketach, natomiast małe punkty, m.in. zakłady szewskie, krawieckie, bazary i warzywniaki, to miejsca, gdzie wciąż korzystamy z gotówki. Dziewięciu na dziesięciu Polaków ma w portfelu fizyczne pieniądze. Na co dzień najwięcej ankietowanych nosi ze sobą ok. 100 zł.
I nie dzieje się to bez przyczyny. Wsiadając do taksówki, często słyszymy: karta czy gotówka, bo mam kłopot z terminalem. Jak pan nie ma, może przez bankomacik przejedziemy? Kelnerzy – wiadomo – gotówka, bo tipy. Małe sklepiki – wiadomo – opłaty za transakcje kartami drenują ich skromne zyski. Nawet latem w turystycznych miejscowościach można na sklepach, lodziarniach, kafejkach dostrzec na szybach kartki: „Płatność tylko gotówką”.