Premier Donald Tusk wywalczył na ostatnim szczycie w Brukseli, że decyzja w sprawie redukcji emisji CO2 musi zapaść jednomyślnie, a nie jak wcześniej ustalono - większością głosów. Oznacza to, że sprzeciw któregokolwiek z państw zablokuje cały pakiet klimatyczno-energetyczny. Zgodę na przyjęcie pakietu ma wydać Rada Europejska 11 grudnia na kolejnym brukselskim szczycie. Uzyskana obietnica zastosowania prawa weta w tej sprawie może uchronić Polskę przed sporymi podwyżkami cen prądu, według szacunków rządu nawet o 50-70 proc.
Wetem grożą dziś m. in. Polska i Włochy. Prezydentowi Nicolasowi Sarkozy'emu zależy, by decyzja zobowiązująca wszystkie kraje UE do ograniczenia emisji CO2 o 20 proc. do 2020 r. zapadła w grudniu, czyli jeszcze podczas francuskiej prezydencji w UE. Do tego czasu mają toczyć się negocjacje. Polskę najbardziej niepokoi to, że według przygotowywanego przez Komisję Europejską planu, od 2013 r. zezwolenia na emisję dwutlenku węgla będą sprzedawane na tzw. aukcjach. W samej branży energetycznej, która dziś takie zezwolenia otrzymuje za darmo, będzie oznaczało to dodatkowe koszty idące w miliardy złotych. - Wysokość emisji CO2 związana jest z ilością spalanego węgla. W Polsce 95 proc. energii pochodzi z tego surowca. W porównaniu z Europą Zachodnią mamy najwyższe wskaźniki emisji dwutlenku węgla. U nas przy wyprodukowaniu jednej MWh (megawatogodziny) wydzielane jest ok. 900 kg CO2, w Europie Zachodniej - ok. 300 kg. Jak łatwo policzyć, będziemy musieli kupić trzy razy więcej praw do emisji - wyjaśnia Adam Grzeszak, publicysta działu ekonomicznego „Polityki".