DEBATA: Zakony kapitalizmu - Kryzys sprawił, że władza polityczna starła się z władzą korporacji. Przypomina to średniowieczne zmagania cesarzy z Kościołem - uważa Jacek Żakowski
Trwa poszukiwanie atrakcyjnych sposobów wyjaśnienia zachodzących na naszych oczach wielkich procesów. „Doktryna szoku" Naomi Klein (po której pozostał już tylko szok, że tak szybko dezaktualizują się doktryny). Wojna cesarzy z papieżami. I najmodniejszy chyba dziś - styl „Kodu Leonarda". Tymczasem, jak mi się wydaje, najlepiej pasuje tu przypowieść o krowach, która już w 2000 roku krążyła po londyńskim City. Jak to pewien gospodarz miał dwie krowy, sprzedał jedną, kupił byka, rozmnożył stado i dzięki swej pracowitości i zapobiegliwości na starość żył godnie ze zgromadzonego majątku. To była przypowieść klasycznie kapitalistyczna, jak z dzieła Adama Smitha. W 2000 roku, w szczycie „bańki dotkomowej" pojawiła się jej druga wersja. Jej bohaterem był gospodarz, który krowy rozmnażał za pomocą kreatywnej księgowości, swapów, opcji, przekupstwa, za to bez udziału byka. Przypowieść ta przenosi nas wprawdzie z dworu na gumno, ale jej morał sprawdza się wszędzie: nie da się rozmnażać stada bez pomocy byka. Nie da się zastąpić podstawowych wartości etycznych mantrą: chciwość jest dobra. Od czasów Smitha nic się w tej materii nie zmieniło.
Powracające kryzysy to owoc porzucania standardów osadzonych dużo głębiej niż konflikt interesów, nawet ubrany w atrakcyjny kostium historyczny. Powtarzam to już niemal od dekady. Więc cieszę się, że problem powoli zaczyna być dostrzegany. Bo naprawdę czas, aby poważnie zainteresować się procesami zachodzącymi pomiędzy gospodarką, polityką i społeczeństwem jako interesariuszami występującymi jednocześnie w różnych rolach społecznych.