Edukator Ekonomiczny

Poza obiegiem

Zaakceptować plastikowy pieniądz

W Polsce zdecydowanie trudniej niż na Zachodzie przekonywać do korzystania z usług bankowych W Polsce zdecydowanie trudniej niż na Zachodzie przekonywać do korzystania z usług bankowych Dominik Sadowski / Agencja Gazeta
Co czwarty Polak należy do wykluczonych finansowo: nie mają konta, nie korzystają z kart płatniczych. Uważają, że więcej na tym zyskują, niż tracą. Jak ich przekonać, że nie mają racji?
Wśród finansowo wykluczonych wiele osób nie ma dostępu do sieci i nie potrafi obsługiwać komputeraMarek Sobczak/Polityka Wśród finansowo wykluczonych wiele osób nie ma dostępu do sieci i nie potrafi obsługiwać komputera
Polityka

Nie masz konta w banku ani dostępu do rachunku bliskiej osoby? Nie bierzesz kredytów, a ewentualne oszczędności trzymasz w domu? Wszystkie rachunki regulujesz gotówką na poczcie czy w sklepie, a w twoim portfelu nie ma żadnej karty płatniczej? Bardzo możliwe, że znajdujesz się w sporej grupie Polaków uznanych za wykluczonych finansowo. Według badań Narodowego Banku Polskiego, jest w niej przynajmniej 23 proc. mieszkańców naszego kraju.

Najważniejszym kryterium przynależności do świata nowoczesnych finansów jest dostęp do konta osobistego. Dziś takie konto to brama do życia bezgotówkowego. Dzięki niemu można nie tylko opłacić rachunek przelewem czy dostać kartę płatniczą. Konto to nieodłączny towarzysz kredytu, który zaciągamy w banku. Często jest też zakładane, jeśli decydujemy się wpłacić oszczędności na lokatę. Osoba z dostępem do konta może praktycznie od razu korzystać z większości usług finansowych.

Nie trzeba go zresztą posiadać, wystarczy móc korzystać z rachunku współmałżonka czy innej bliskiej osoby na zasadzie pełnomocnictwa albo otrzymania od banku osobistych danych, niezbędnych do logowania się przez Internet.

Jedna czwarta Polaków wykluczonych z tych możliwości to bardzo zły wynik w Unii Europejskiej. W większości krajów ten wskaźnik znajduje się poniżej 10 proc. Dlaczego tak wielu z nas nie korzysta z żadnych usług banków?

Powodów jest sporo. Osoby niepełnosprawne skarżą się, że muszą pokonać wiele przeszkód, aby założyć choćby konto osobiste i regularnie z niego korzystać. Wystarczy spojrzeć na nasze ulice, gdzie w ostatnich latach przybyło mnóstwo nowych oddziałów banków. Wiele z nich, otwieranych szybko i jak najmniejszym kosztem, nie ma udogodnień dla inwalidów. Niewidomi skarżą się na nowe bankomaty z ekranem dotykowym, które są dla nich całkowicie bezużyteczne. Łatwiej im używać starszych, wyposażonych w tradycyjną klawiaturę, której rozkład mogą zapamiętać.

Z kolei osoby niesłyszące nie mogą korzystać z popularnych w wielu bankach serwisów telefonicznych, gdzie kolejne operacje trzeba potwierdzać głosowo. O ile sieć placówek w małych miejscowościach jest coraz większa, to wciąż brakuje tam bankomatów, a przede wszystkim miejsc akceptujących karty płatnicze. To także powody zwiększające poziom wykluczenia finansowego.

Ale z wielu badań wynika, że największa grupa osób niekorzystających z usług banków to tzw. samowykluczeni, czyli ci, którzy fizycznie mogliby założyć konto, ale tego nie czynią. Potwierdzają to wyniki ankiety Eurobarometru, według której tylko 14 proc. Polaków twierdzi, że mają konkretne trudności z uzyskaniem dostępu do konta osobistego. Z badań przeprowadzonych dla NBP przez prof. Dominikę Maison z Uniwersytetu Warszawskiego wynika, że jest sporo powodów, dla których część naszego społeczeństwa nie chce mieć z bankami nic wspólnego. Wielu wskazuje na zbyt duże koszty, a jednocześnie zbyt małe korzyści.

To zwłaszcza osoby, które po otrzymaniu pensji czy emerytury na konto i tak natychmiast poszłyby do bankomatu, aby wypłacić wszystkie środki i potem przez cały miesiąc posługiwać się tylko gotówką. Niektórzy boją się po prostu banków, bo w ogóle nie lubią nowych technologii. Inni nie ufają instytucjom finansowym, pełni obaw o ukryte koszty różnych transakcji. Wreszcie wśród części Polaków, zwłaszcza starszych, mamy wciąż do czynienia z kultem gotówki.

Gotówka na czarną godzinę

Co więcej, samo prowadzenie operacji bezgotówkowych u niektórych osób wywołuje lęk. Twierdzą, że posługując się kartą, stracą kontrolę nad swoimi finansami i będą wydawać więcej niż dotychczas. Rozpowszechnione są obawy o bezpieczeństwo – boimy się zwłaszcza kradzieży pieniędzy z konta czy skutków utraty karty. Z przeprowadzanych ankiet przebija też niewiedza dotycząca zasad płatności bezgotówkowych. Nie brakuje nawet osób wierzących, że przy płaceniu kartą sprzedawca ma podgląd ich stanu konta i dostęp do istotnych danych osobowych.

Nic zatem dziwnego, że tak wielu Polaków nie widzi problemu wykluczenia finansowego. Tym bardziej że jego skutki w naszym kraju są wciąż mniej dotkliwe niż w państwach Europy Zachodniej. Tam osoby niemające konta w banku praktycznie nie mogą funkcjonować w społeczeństwie. Nie podejmą pracy, bo pracodawca na pewno nie wypłaci im pensji w gotówce, jak u nas. Nie wynajmą legalnie mieszkania, a emeryci nie dostaną comiesięcznego świadczenia. – Na Zachodzie to wykluczenie finansowe powoduje wykluczenie społeczne. U nas jest przeciwnie. To wśród osób o niskim poziomie wykształcenia i dochodach bądź bezrobotnych najwięcej jest narażonych na wykluczenie finansowe – mówi prof. Małgorzata Iwanicz-Drozdowska, kierownik Zakładu Rynku Usług Finansowych w Szkole Głównej Handlowej.

Oczywiście życie nie znosi próżni. Skoro tak wiele osób nie korzysta z usług banku, przez lata stworzono dla nich wiele popularnych rozwiązań zastępczych, dziś praktycznie już nieznanych w Europie Zachodniej. To z pewnością ważny argument dla wykluczonych finansowo, pozwalający im funkcjonować w społeczeństwie. Rachunki płacą nie przelewem, lecz na poczcie, w kasie sklepu albo w jednym z tysięcy punktów przyjmowania opłat. Jeśli pilnie potrzebują gotówki, dzwonią do firm typu Provident i pieniądze dostają od razu do domu, choć na znacznie gorszych warunkach niż w banku. Oszczędności też trzymają u siebie, wychodząc z założenia, że gotówka jest najbezpieczniejsza na czarną godzinę. Jeśli dostają emeryturę, przynosi ją znajomy listonosz. A jeżeli pracują, to korzystają z polskich przepisów, zgodnie z którymi pracodawca musi im wypłacić pensję w gotówce, jeśli inaczej sobie nie zażyczą.

W Polsce zdecydowanie trudniej zatem niż na Zachodzie przekonywać do korzystania z usług bankowych, bo istnieją rozwiązania alternatywne. Na pewno warto jednak próbować, bo do zdobycia jest przynajmniej kilka milionów potencjalnych klientów. Wiedzą o tym banki, które najgłośniej krytykują wykluczenie finansowe. Trudno je podejrzewać o bezinteresowność, ale na pewno lepsze dostosowanie oferty może zachęcić część, zwłaszcza samowykluczonych, do otwarcia konta.

Euro w portfelu

Przede wszystkim musi być ono proste w użyciu i bezpłatne dla osób wykonujących tylko podstawowe operacje. Takie oferty w wielu bankach istnieją, choć zazwyczaj dotyczą rachunków internetowych. A wśród finansowo wykluczonych wiele osób nie ma dostępu do sieci i nie potrafi obsługiwać komputera. One liczą na pomoc w oddziale. Tymczasem właśnie tak przeprowadzane operacje, jak wynika z cenników bankowych, są najdroższe. Na szczęście zdarzają się wyjątki. Niektóre banki oferują tańsze, a nawet darmowe konta przeznaczone specjalnie dla emerytów i rencistów.

Jednak nie tylko bankom zależy na zmniejszeniu liczby wykluczonych finansowo. Mają liczących się sojuszników w postaci NBP i rządu. Dlaczego? Więcej rachunków to więcej oszczędności przynoszonych do banków, a w efekcie więcej środków na kredyty dla gospodarki. Dzięki upowszechnieniu płatności bezgotówkowych bardzo wiele mogą też zaoszczędzić instytucje publiczne wypłacające w gotówce ciągle sporą część wynagrodzeń, emerytur, rent i innych świadczeń.

Za przykład posłużyć może choćby Zakład Ubezpieczeń Społecznych, który w tej chwili 56 proc. wszystkich świadczeń przelewa na konta, a 44 proc. wciąż przekazuje, korzystając z usług Poczty Polskiej. Tymczasem ta druga forma pochłania aż 90 proc. łącznych kosztów przesyłania emerytur i rent. Jest to prawie 300 mln zł rocznie. ZUS twierdzi, że widać zmiany na lepsze. Jeszcze osiem lat temu tylko niewiele ponad jedną trzecią świadczeń przekazywano bezpośrednio na rachunek ubezpieczonego.

Pilotażowym programem w Polsce może pochwalić się Powiatowy Urząd Pracy w Kartuzach. Tam w 2006 r. dzięki umowie z jednym z banków wprowadzono kartę świadczeniodawcy i zasiłki przelewa się bezpośrednio na bezpłatne konto dla osób korzystających z pomocy. Dzięki temu koszty przekazywania spadły o połowę.

Ale nie chodzi tylko o oszczędności dla administracji publicznej. Więcej płatności bezgotówkowych ułatwia też walkę z szarą strefą i pośrednio prowadzi do wzrostu dochodów budżetu państwa. Przyjdzie też dzień, gdy złotego zastąpi w naszych portfelach euro. Wówczas mniej gotówki w obiegu będzie oznaczać niższe koszty wprowadzenia nowych banknotów i monet.

Ewolucyjne zmiany

NBP i Ministerstwo Finansów zastrzegają, że nie mają zamiaru nikogo do niczego zmuszać. Chodzi raczej o zachęcanie i zmienianie istniejących obyczajów. Temu ma służyć przygotowywany przez rząd i bankowców Program Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego. To obszerny dokument, dzięki któremu Polska ma gonić resztę Europy. A zaległości są spore, bo mamy nie tylko o jedną trzecią mniej rachunków na mieszkańca niż średnia unijna, ale wykonujemy rocznie aż trzykrotnie mniej operacji bezgotówkowych (patrz tabela obok).

Radykalnych kroków nie będzie, raczej ewolucyjne zmiany. Standardem w kodeksie pracy ma się stać wymóg przesyłania wynagrodzenia na konto, a rozwiązaniem dodatkowym, choć dostępnym na życzenie zatrudnionego – wypłacanie pensji w gotówce. Teraz jest odwrotnie. Podobna zmiana dotyczyć będzie emerytur i rent. Z kolei banki obiecują, że w miarę rozwoju płatności bezgotówkowych, znacznie dla nich tańszych, będą zmniejszać opłaty i prowizje pobierane od klientów.

Zrezygnowano z przymusu także dla instytucji finansowych. Przygotowywany program nie każe im oferować klientom podstawowego, bezpłatnego konta ani nie zobowiązuje do wydawania całkowicie darmowej karty płatniczej. Bankowcy przekonują zresztą, że to nie koszty są najważniejszą barierą dla wykluczonych finansowo, ale co najwyżej błędne przekonanie o ich wysokości. Natomiast właściciele systemów obsługi kart deklarują, że w ciągu najbliższych lat zdecydowanie przybędzie w Polsce punktów akceptujących plastikowy pieniądz, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach. Obniżone mają też zostać prowizje od transakcji, dzięki czemu szczególnie w mniejszych sklepach sprzedawca przestanie odmawiać przyjmowania karty w przypadku drobnych zakupów.

Wiele wskazuje, że dzięki tym krokom wykluczenie finansowe w Polsce uda się zmniejszyć. Tym bardziej że już ostatnie lata przyniosły pod tym względem spory postęp. Od 2001 do 2009 r. podwoiła się zarówno liczba rachunków bankowych, jak i kart płatniczych, będących w obiegu w Polsce. To zasługa znacznie szerszej oferty niż kiedyś i powolnego, ale sukcesywnego odkrywania zalet płatności bezgotówkowych.

Polityka 04.2011 (2791) z dnia 21.01.2011; Edukator ekonomiczny; s. 62
Oryginalny tytuł tekstu: "Poza obiegiem"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną