Trzecia faza?
Czy powinniśmy obawiać się kolejnej fali kryzysu?
Podobno każdy Polak zna się na medycynie. Także na polityce się zna, na sporcie i na kuchni. A na ekonomii? Nie zna się? To niedobrze, bo powinien. Bez tej wiedzy trudno się obyć we współczesnym świecie. Jest konieczna, by zrozumieć, co dzieje się w gospodarce i jak to odbija się na naszych domowych budżetach. Oszczędzać czy wydawać? Pożyczać czy inwestować? Złoty czy euro? Dla wszystkich, którzy czują niedosyt wiedzy, we współpracy z NBP przygotowaliśmy kolejną edycję „Edukatora Ekonomicznego” POLITYKI. Wyjaśniamy zawiłości zjawisk gospodarczych, pomagamy w rozwiązywaniu codziennych ekonomicznych problemów.
***
U źródeł kryzysu: pierwsza faza
Dla przypomnienia: kryzys wybuchł na skutek zderzenia amerykańskiej kultury życia na kredyt z niesłychaną oszczędnością narodów Azji. Coraz większe nadwyżki kapitału, którymi dysponowały narody Dalekiego Wschodu, lokowane były w dolarowych aktywach, przede wszystkim w amerykańskich obligacjach rządowych. To spowodowało ogromny napływ taniego kapitału do Stanów Zjednoczonych. Goniące za zyskiem amerykańskie banki nie mogły nie skorzystać z takiej okazji. Aby ułatwić sobie pracę, świadomie poluzowały kryteria używane przy udzielaniu kredytów hipotecznych. Aż do poziomu bankowej farsy, czyli pożyczek eufemistycznie nazywanych subprime („poniżej najwyższej jakości”), o których wiadomo było, że kredytobiorcy zapewne w ogóle nie będą w stanie ich zwrócić.
Udzielanie kredytu potencjalnym bankrutom to zajęcie dość ryzykowne. Tego jednak przez długi czas nie było widać. Zabezpieczeniem kredytów hipotecznych jest sama nieruchomość. A skoro na amerykańskim rynku nieruchomości w ciągu lat 90.