W sprawie Domu Polskiego w Iwieńcu białoruskie władze są czyste jak łza: w cywilizowanych krajach spory o własność są rozwiązywane na drodze sądowej – podkreślają najwyżsi rangą urzędnicy. Sąd w Wołożynie po wnikliwym rozpatrzeniu sprawy przyznał placówkę związkowi proreżimowemu. Czyli że słusznie postąpiła białoruska milicja siłą go wcześniej zajmując, wyrzucając dotychczasowe kierownictwo i działaczy Związku Polaków na Białorusi. A że Białoruś jest krajem praworządnym, od wyroku można się odwołać do wyższej instancji.
Białoruska władza kocha farsę. Jadącą na wspomnianą rozprawę Andżelikę Borys, wezwaną do stawienia się w sądzie w charakterze świadka, zatrzymała milicja, sprawdzając, czy jej samochód nie jest kradziony, prawo jazdy fałszywe i żądając pisemnego oświadczenia o celu podróży. Polonijnego działacza Andrzeja Poczobuta zatrzymano za podobieństwo do bandyty, który dokonał tego dnia rabunku w Grodnie. Pierwszy program telewizji wyemitował właśnie program, w którym zarzuca Polsce kolonizację Białorusi. Informowano w nim, że przed II wojną światową jedną trzecią obywateli Rzeczpospolitej stanowiła ludność innych narodowości. Tymczasem dziś mniejszości zamieszkujące Polskę to zaledwie 1,5 proc. Niedawno jeszcze mieszkało tu 320 tys. Białorusinów, dziś zaledwie 48 tys. „Gdzie się podziali nasi rodacy? Zostali rozcieńczeni przez celową politykę asymilacji. Warszawa sama powinna uporządkować politykę narodowościową, zanim zacznie wystawiać rachunek sąsiedniemu krajowi” – grzmiał telewizyjny komentarz.
Związek z władzą
Represje wobec Polaków nasiliły się kilka miesięcy temu, kiedy Andżelika Borys ponownie została wybrana nielegalną szefową nielegalnego ZPB.