Bieganiu można przypisać wiele sensów. Choć naprawdę wszystko sprowadza się do przebierania nogami. Forest Gump bujał się na krześle. W pewnym momencie wstał i nie wiedzieć czemu, pobiegł. W ten sposób narodził się najsłynniejszy filmowy biegacz.
W równie nieoczekiwany sposób rozpoczęła się kariera francuskiego maratończyka Serge’a Girarda. W ramach projektu Dookoła Europy właśnie biegnie przez Polskę. Jako trzydziestolatek Girard doznał kontuzji grając w tenisa. Uraz był na tyle poważny, że wykluczył go na resztę życia z dalszej gry. – Najpierw powoli zaczął truchtać, a to stopniowo przeradzało się w pasję. Zaczął biegać z nudów – mówi Paulina Asendrych-Chałupka ze Stowarzyszenia Biegiem przez Polskę.
W końcu porzucił pracę doradcy finansowego i skupił się na bieganiu. „Po dziesięciu latach osiągnąłem mój cel. Przebiegłem maraton w dwie godziny pięćdziesiąt dziewięć minut. Wtedy stwierdziłem, że nie chcę biegać szybciej, ale dłużej. W ten sposób rozpocząłem swoją długą włóczęgę” – wspominał Serge Girard w wywiadzie dla „Jogging International”.
Postanowił dokonać czegoś, czego nikt przed nim nie zrobił: przebiec po kolei wszystkie kontynenty bez jednego dnia odpoczynku. W 1997 r. ze słuchawkami na uszach, zapasem dwudziestu par butów i kilkuosobową ekipą rozpoczął realizację planu. W ciągu 53 dni przebiegł ponad 4,5 tys. km, dystans dzielący Los Angeles i Nowy Jork. Dwa lata później przemierzył Australię, następnie Amerykę Południową i Afrykę, która, jak się okazało, była najtrudniejszym etapem ultramaratonu.