Zderzenie z karuzelą
Jak chory Polak z Danii "zepsuł" pewien festiwal
Równo o godzinie 23.00 Michał całuje mamusię na dobranoc (w kolejności: usta, czoło, policzek prawy, lewy, na końcu ręce). Michał jest precyzyjny, jeśli idzie o godziny: wychodzi z domu dokładnie z rozkładem jazdy autobusu, który o godzinie 8.06 wozi go do pracy dla takich samych. Ale nie umie planować czasu. Że trzeba odkroić czas na dojście do przystanku. Więc pocałowawszy mamusię pyta: co będziemy robić jutro?
Jutro jest 17 lipca. W Świnoujściu zaczyna się Karuzela Cooltury – cztery dni festiwalu tolerancji. Razem 200 propozycji programowych, pobłogosławionych z telebimów na Anioł Pański przez Benedykta XVI, żeby w tym codziennym pędzie zatrzymać się, zastanowić nad rzeczami ważnymi, ludzką potrzebą sensu, bez zadęcia i pośpiechu. Michał nie wie, ile to jest cztery dni. Wczoraj miał urodziny i pytał mamusię: ile nocek ma 36 lat? Przelicza lata na nocki jak sztuki niedopałków w popielniczce. 36 lat ma dla niego znaczenie w tym sensie, że już może palić, a z papierosem nie można bawić się na placu zabaw. Nie rozumie też granic. Gdyby nie mamusia, wypaliłby paczkę do jednej kawy, osłodziwszy ją wcześniej całą cukiernicą, lub włożyłby wszystkie plasterki szynki w kanapkę.
Bycie kulturalnym to dla Michała przedstawić się każdemu na ulicy: nazywam się Michał Białuński, a ty jak się nazywasz? I to, że nie można puszczać bąków w kinie. Wolno w toalecie i na świeżym powietrzu. Karuzela Cooltury rozkręca pierwszą debatę.
Czy Polska jest krajem sukcesu? Prelegenci: Zyta Gilowska, Danuta Hübner. Michał ponad 25 lat temu wyjechał ze Świnoujścia do Danii i nie wie, co to jest sukces, ale kocha Polskę w sposób demonstracyjny: przelewa coca-colę z butelki duńskiej do przywiezionej z Polski i nosi T-shirty z orzełkiem.
Tabletki na umysł
Po Karuzeli Cooltury chodzi z mamusią, a chód ma chwiejny, jakby falował na boki.