Kampanie reklamowe zaludniły się gadającymi, sprawnie poruszającymi się wśród ludzi, zwierząt i rzeczy stworkami. Pan Pikuś z towarzystwa ubezpieczeniowego w porę interweniuje przy każdej życiowej stłuczce. Mały Głód uosabia marzenie o małym co nieco. Szkaradek z pompą ssąco-tłoczącą zamiast twarzy i sylwetką przypominającą upiorne ptaszysko prezentowany jest w spotach telefonii komórkowej jako kosmita, który krowę bierze za Ziemianina. Twórcy reklam od niedawna zaczęli spoglądać na rzeczywistość, nie całkiem stojąc na jej twardym gruncie.
Igraszki z odbiorcami promocyjnych przekazów stały się możliwe dzięki montażowi cyfrowemu oraz grafice komputerowej, wspomaganej technologią 3D, a w bardziej zaawansowanej formie – stereoskopią. Stereoskopowo wyświetlany był w niektórych multikinach słynny „Avatar” Jamesa Camerona. Reklamy w tej technologii przedstawił niedawno, jako pierwszy w Polsce podczas specjalnego pokazu w swoim cyklu autopromocyjnym, Canal+, pokazując również reklamy wyprodukowane w tej technologii przez Vodafone (największą na świecie grupę telekomunikacyjną). Różnica między stereoskopią a 3D polega na odwzorowaniu w cyfrze precyzji ludzkiego oka. Trójwymiarowe oglądanie (obiekt ukazuje się widzowi jako wypukły, ale przestrzeń, w której się znajduje, wydaje się płaska) jest naśladownictwem procesu widzenia, podczas gdy stereoskopia jego niemal doskonałą kopią, bo pozwala na umiejscowienie przedmiotu również w głębi przestrzeni. Aby obraz odebrać stereoskopowo, na razie jeszcze konieczne są specjalne okulary, odbiór w 3D staje się już możliwy i bez nich, trzeba tylko posiadać odpowiedniej jakości sprzęt (np.