Eliza
Kiedy była mała, wlazła na płot, rozpostarła ręce i uniosła się w powietrzu. Potem już wiedziała, że większość ludzi nie umie latać i zazdrości latającym. Żeby nie rzucać się w oczy, Eliza przeniosła swoją umiejętność do snu, była szczęśliwa, ale tam też ją wytropili, sprowadzili w dół. W sali stało kilka łóżek, tabletki mgliły widok, strachu nie likwidowały, ciężkie pacjentki biegały korytarzem szurając.
Eliza, sekretarka po kursach, uciekła ze szpitala psychiatrycznego w Choroszczy, w piżamie wybiegła na łąkę, na której opalał się jakiś człowiek. Zapytał: pani uciekła? Odpowiedziała, że ma przepustkę, biegła zastanawiając się dokąd, chciało jej się pić, zapukała do jakiegoś domu, wyszła uśmiechnięta siostra przełożona, zaprosiła do środka na ciasto. Odwiozła Elizę na oddział.
Jesienią przyjechali do szpitala dwaj filmowcy z Bielska Podlaskiego robić warsztaty artoterapeutyczne, Eliza opowiedziała im ucieczkę jako pomysł na scenariusz. I jako sen, choć wiadomo, że za pierwszym pobytem uciekała z Choroszczy naprawdę.
Maciek
Uczył się w liceum medycznym, w Choroszczy miał praktyki. Taki tam długowłosy gitarzysta domowy w poszukiwaniu melodii do piosenek. Pamięta: siedział przy łóżku spiętego pasami pana Mariana, strzepywał popiół z jego papierosa. Pacjent Marian, gdy mu odeszła gwałtowność, chwalił, że młody spokojny i ma serce do ludzi. Mówił: jesteś niezły psychiatra, wrócisz do Choroszczy. Na Podlasiu mówi się Choroszcz, a myśli się psychiatryk, bo od 80 lat instytucja zatrudnia pół miasteczka, od zawsze w szpitalnej kaplicy i w kinie pacjenci siedzieli obok mieszkańców i mieszały się rzeczywistości.