1. Wolność
Był on, to znaczy Keczap, syn nauczycielki, inteligentny i oczytany, i trzech jego kolegów z osiedla, to znaczy Piętuś, Redbul i Łukasz. W barze z grillem w Skarżysku zastanawiali się, co zrobić z wieczorem. W grillu podawano zgłuszacze alkoholowe, dobre na nudę. Piętuś pokazywał bagnet od karabinu kałasznikow. Chodzili ulicami, wystawali na rogach. Był maj 2002 r.
–
Był też Bartek, jeździł po mieście samochodem matki. Później Keczap miał hipnozę: jest wieziony przez noc na tylnym siedzeniu tego samochodu, jest bez spodni, głowa mu się unosi i opada, wymęczony jest alkoholem, miejsce Bartka puste, potem jakaś ściana z czerwonych cegieł, trzy litery z nazwy jakiejś miejscowości. Do grudnia 2010 r., do wyroku, nie przypomniał sobie Keczap, gdzie z kolegami zakopali Bartka.
–
Nie umawiali się na nic, a poszło bardzo składnie. Jechała bordowa Honda, z daleka poznali tego Bartka z Suchedniowa, stanęli mu na drodze, musiał zatrzymać. Już jeden go wyciągał, drugi wpychał na tylne. Ten Bartek przerażony. Łukasz za kółko, Piętuś obok, Redbul z Keczapem wzięli Bartka w środek. Drzwi trzasnęły, pojechali. Mordercą zostać łatwo, każdy by mógł.
–
Może gdyby wcześniej tego wieczoru Bartek nie ściął się z Łukaszem? Stała ta jego matki Honda, wychuchana, na rogu ulicy, Łukasz się o nią oparł – tak po koleżeńsku, prawem ciepłego wieczoru na corso. Okazało się, że nie można, Bartek z pretensją o to opieranie. Ledwo się znają, a będzie się taki opierał – Łukasza w honor ukłuł. Pan maturzysta, dziany maminsynek, ustawia chłopaka ze skarżyskich bloków.