Adam Szostkiewicz: – Znamy prof. Woleńskiego jako filozofa analitycznego i publicystę, a tu zaskoczenie. Niedawno ukazało się, z inicjatywy i w opracowaniu rabina Saszy Pecaricia, pierwsze obszerne powojenne wydanie fragmentów Talmudu. Na okładce jest nota napisana przez pana.
Jan Woleński: – Znam się z rabinem Pecariciem od dość dawna. Spędził kilka lat w Krakowie jako pracownik Fundacji Laudera. Kiedyś zaprosił mnie na jedną z lekcji Talmudu. Rozważał jakiś problem prawny. Nawet mi się to wszystko podobało, choć to nie jest mój styl myślenia. Rabin miał szczerą nadzieję, że będę dalej przychodził, i to w jarmułce. Wyjaśniłem, że jestem człowiekiem całkowicie świeckim, więc raczej niech nie liczy na moje nawrócenie się na judaizm. Ale kiedy rabin Pecaric poprosił mnie o kilka zdań na okładkę, prośbę spełniłem.
A wcześniej co pan wiedział o Talmudzie?
Moja wiedza była bardzo skromna. Talmud i talmudyzm kojarzył mi się z bardzo niedobrą scholastyką. Teraz jest szersza, bo sporo poczytałem. I muszę powiedzieć, po tych lekturach, że chrześcijańska scholastyka wydaje się przy Talmudzie bardzo oszczędna w słowach.
No tak, klasyczne wydania Talmudu w języku hebrajskim liczą po 20 i więcej tomów. Ten z pańską notą ma niespełna tysiąc stron.
Standardowe wydanie wileńskie z lat 80. XIX w. ma 25 tomów i uważa się je za najlepsze. Na terenach polskich wyszło 20 wydań Talmudu hebrajskojęzycznego. Od XVI do XX w. Polska była głównym ośrodkiem studiów talmudycznych w świecie żydowskim. Słynnym komentatorem Talmudu był Mosze ben Israel Isserles, zwany Remuh. Pochowano go na krakowskim Kazimierzu, dokąd wciąż Żydzi pielgrzymują, by modlić się u jego grobu.
Co takiego jest w Talmudzie, że kolejne pokolenia Żydów poświęcają mu tyle uwagi?