W czwartek 24 marca 2011 r. ks. Krzysztof, wikary z gdańskiej parafii rzymskokatolickiej pod wezwaniem św. Krzysztofa, taki zawsze sumienny, nie pojawił się na wieczornej mszy. Leżał u siebie w mieszkaniu – przygnieciony regałem, w ustach kula z papieru toaletowego. Ks. Zdzisław go znalazł, nie mógł zrozumieć, wychodził z mieszkania, wchodził jeszcze raz, ale było to samo.
Krzysztof
Każdą z 39 stron księgi swojego życia ks. Krzysztof starał się zapisać najpiękniej, jak potrafił; przed sześciu laty wiatr zamknął księgę życia Jana Pawła II, teraz zamknęła się księga skromnego wikarego – mówił 30 marca na mszy pożegnalnej we wsi Luzino ks. Paweł, kolega Krzysztofa z seminarium. W Luzinie Krzysztof został wikarym zaraz po studiach, a pierwsza parafia jest jak pierwsza miłość, najczęściej się do niej wraca myślami – mówił ks. Paweł. Ks. Krzysztof opiekował się tutejszą młodzieżą, zakładał gazetkę parafialną, kawiarenkę młodzieżową Eden, organizował drogi krzyżowe i pielgrzymki. W 2000 r. został gminnym człowiekiem roku. Potem wracał często, bo w Luzinie zamieszkali jego rodzice.
Pogrzeb był dostojny, przyjechał arcybiskup Głódź. Ministranci rozdawali obrazki z błogosławieństwem arcybiskupa. Autokarami przyjechali ludzie z gdańskiej parafii św. Krzysztofa i chłopcy z Zespołu Szkół Okrętowych, gdzie zmarły uczył religii. Ks. Krzysztof był prawdziwym przyjacielem młodych, potrafił słuchać i doradzić, każdy z nas był z nim w dobrych stosunkach – czytała dziewczynka, zapowiedziana przez księży jako przedstawicielka młodzieży parafialnej. Ks Paweł mówił, że wystarczy zobaczyć wpisy internetowe na forum szkół okrętowych, żeby się przekonać, że odszedł dobry człowiek.