Napisała, że nie współpracowała ze Służbą Bezpieczeństwa PRL, tymczasem z jej odnalezionej w archiwum teczki wynikało, że była zarejestrowanym kontaktem operacyjnym SB, nosiła pseudonim Iwona. W IPN pracowała od samego początku, prawie 10 lat. Robiła swoje, nie rzucając się specjalnie w oczy; dostawała nagrody za dobrą pracę (ostatnią od prezesa Janusza Kurtyki) i nawet odznaczenie państwowe z rąk prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Z dnia na dzień spadła w otchłań. Dyscyplinarne wypowiedzenie, niesława.
Był grudzień 1986 r., gdy chorąży SB Tadeusz Michałowski złożył wniosek o zgodę na „opracowanie kandydata na kontakt operacyjny (k.o.)” Ireny Gietki, zastępcy kierownika wydziału społeczno-administracyjnego Urzędu Dzielnicowego Warszawa Praga Północ, prawniczki, niezamężnej, niewyjeżdżającej za granicę, interesującej się kinem, książkami i lubiącej gotować. Kandydatka „posiada dobrą prezencję, ma łatwość nawiązywania kontaktów, jest sumienna i zdyscyplinowana, cicha i spokojna, kulturalna, posiada poczucie humoru”. Cel pozyskania: ułatwianie możliwości operacyjnego dotarcia do ewidencji ludności, spraw meldunkowych oraz informacji z terenu wydziału społeczno-administracyjnego, czyli opiniowanie pracowników.
Po rozmowie z wytypowaną chorąży pisał: „G.I. stwierdziła, że ma duży szacunek dla pracy resortu spraw wewnętrznych”. Funkcjonariusz relacjonuje, że opowiedziała mu o swojej rodzinie i o tym, że ma dużo pracy w związku z komputeryzacją urzędu; poprosił o przygotowanie na następne spotkanie wykazów zameldowań cudzoziemców. Na zakończenie polecił jej podpisać zobowiązanie o zachowaniu treści rozmowy w tajemnicy.