Jedenaste: nie przemycaj
Jedenaste: nie przemycaj. W Gołdapi Kościół włączył się do walki
Na przejściu granicznym w Gołdapi o ósmej rano kolejka 30 samochodów. Przed nimi kilkanaście rowerów. Gdy podniosą szlaban, samochody pojadą do najbliższej stacji benzynowej i do pierwszego sklepu w obwodzie kaliningradzkim. Mrówki jednośladowe kupią po butelce wódki i po 2 paczki Jing Lingów (najtańsze rosyjskie papierosy, równowartość 2 zł paczka). Tyle, ile wolno na głowę. Za więcej jest mandat, nawet 500 zł.
– Strach ryzykować, bo się człowiek nie wypłaci, a znaleźliby na pewno, ja mam zawsze osobistą – mówi Teresa, 42 lata, bezrobotna, mąż w nałogu. Jeździ codziennie rowerem, bo jak już zainwestowała w roczną wizę 850 zł, to szkoda nie wykorzystać. Jedna wyprawa to trzy, cztery godziny. A na papierosach jest 100 proc. przebicia.
Mrówki zmotoryzowane dodatkowo zatankują baki do pełna dwukrotnie tańszą benzyną. Żeby weszło więcej, trzeba wjechać jedną stroną auta na deskę tak, żeby lekko przechylić samochód. Kiedyś każdy miał swoją deskę w aucie, dziś Rosjanie mają już wszystko przygotowane na stacji paliw. Najlepsze są stare, wielkie amerykańskie landary. Kilkunastoletnie, przerdzewiałe, kupowane za grosze, służą tylko do przewożenia paliwa przez granicę. Jest i kilka pojazdów z amerykańskiej armii, z demobilu. Największy jeździ w Bezledach, tankuje 300 l.
Miesięcznie wozacy, czyli mrówki zmotoryzowane, mają na czysto od 1,5 tys. do nawet 3,5 tys. zł. – Nigdzie tyle w Gołdapi nie zarobię – mówi Paweł, za kierownicą starego Passata, którego bak bez żadnych przeróbek mieści 90 l paliwa. – W zakładzie, gdzie kierują z urzędu pracy, dają 800 zł, ale trzeba wyrobić normę.
Szlaban idzie w górę. Mrówki podjeżdżają do kontroli paszportowej. Za godzinę, dwie będą z powrotem. Według nieoficjalnych szacunków, w województwie warmińsko-mazurskim z przemytu utrzymuje się ok.