Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Pod koniec i bez połowy

Jak przeżyć wdowieństwo

Według ostatniego spisu powszechnego w Polsce jest 2,5 mln wdów i tylko 430 tys. wdowców. Według ostatniego spisu powszechnego w Polsce jest 2,5 mln wdów i tylko 430 tys. wdowców. JOE KLAMAR / East News
Któż by myślał, stojąc na ślubnym kobiercu, że przeżyje małżonka. Ani ona, ani on nie zaprzątają sobie głowy tak ponurą perspektywą. A może powinni?
Wdowcy radzą sobie gorzej od wdów, zwłaszcza tych, które miały w życiu jakieś pasje, zainteresowania szersze od kuchennych i nie były żonami z zawodu: nic, tylko on, dom, pranie i sprzątanie.Małgorzata Gaudysińska/Flickr CC by SA Wdowcy radzą sobie gorzej od wdów, zwłaszcza tych, które miały w życiu jakieś pasje, zainteresowania szersze od kuchennych i nie były żonami z zawodu: nic, tylko on, dom, pranie i sprzątanie.

Jej małżeńska droga kończy się wdowieństwem znacznie pewniej niż jego. Badania francuskie pokazują, że 78 proc. zamężnych kobiet urodzonych w 1950 r. doświadczy wdowieństwa. Według ostatniego spisu powszechnego w Polsce jest 2,5 mln wdów i tylko 430 tys. wdowców. Pocieszające, że zanim stracą partnera, obie płcie żyją coraz dłużej. Moment utraty współmałżonka również się oddalił. Obecnie wiek wdowienia w krajach europejskich jest porównywalny i zaczyna się masowo po przekroczeniu siedemdziesiątki. I wdów, w każdym przedziale wiekowym, zostaje na tym świecie więcej niż wdowców.

Dopiero po przekroczeniu 80 roku życia mężczyźni przestają tak licznie obumierać swe małżonki – to ci najzdrowsi, najmniej zharatani życiem. Ryzyko zejścia z tego świata jest bowiem większe u tych mężczyzn, którzy doświadczyli rozwodu, separacji – jakiejkolwiek formy zerwania związku. Rozwiedzeni umierają wcześniej niż żonaci. Częściej niż panny, wdowy czy rozwódki, co zmienia się właśnie po osiemdziesiątce.

Prognozuje się, że ta nierówność płci wobec śmierci będzie się zwiększać – pisze Piotr Szukalski, demograf z Uniwersytetu Łódzkiego. Dowodzą tego na przykład badania w Finlandii, przeprowadzone między 1975 a 2000 r.

Możliwa jest jednak korekta sprawiedliwsza. Kobiety poszły do pracy, przejmując często funkcje żywicieli rodzin, a w rezultacie stresy, nadmierną eksploatację czy odpowiedzialność za rodzinę, które były domeną mężczyzn. Ponadto to właśnie one coraz częściej decydują się na zerwanie związku: już nie tylko rzucane, ale też rzucające. A taka decyzja rodzi stres potężny.

Polityka 34.2011 (2821) z dnia 16.08.2011; Coś z życia; s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "Pod koniec i bez połowy"
Reklama