Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Nie dowierzamy, współczujemy, kpimy

Po strzałach w prokuraturze

Dlaczego postrzelenie się prok. Przybyła wywołuje w nas skrajnie różne emocje?

Joanna Cieśla: Prokurator prowadzący konferencję prasową w jej przerwie strzela do siebie. Pierwszą reakcją na takie zdarzenie jest szok i współczucie. Z upływem czasu okazuje się, że mężczyzna przeżył, jego obrażenia są powierzchowne, udziela wywiadów. Mówi, że naprawdę chciał się zabić. A jednak w komentarzach na temat tej sprawy pojawia się coraz więcej cynizmu. Jaki jest ten mechanizm?

Dr Jacek Wasilewski: Jesteśmy przyzwyczajeni do czegoś takiego jak prosta prawda; dziennikarze wierzą, że istnieje obiektywny punkt widzenia. Zwłaszcza w szybkich mediach obraz rzeczywistości musi być prosty. Jest ktoś jest zły, ktoś dobry oraz opinia publiczna, która powinna się o tym dowiedzieć. Na przykład: dziennikarz jest dobry, bo usiłuje dojść do prawdy, prokuratura ukrywa prawdę, więc jest zła. Taka opowieść o tej historii funkcjonowała w większości mediów przed strzałem prok. Przybyła. Potem okazało się, że odwrotnie, to prokurator był dobry, a dziennikarze źli, bo poprzez naciski i oskarżenia pchnęli go do dramatycznego kroku (jeden z nich pod wpływem pierwszych emocji wycofywał się nawet mówiąc, że sprawa podsłuchów, o której pisał i której dotyczyła konferencja prokuratora, nie była warta ludzkiego życia). Gdy okazuje się, że prokurator nie zrobił sobie krzywdy, podejrzewamy, że może jego negatywne emocje nie były aż tak silne. To takie proste postrzeganie, jak w bajce: ktoś zwodzi, ktoś jest ofiarą. Mamy mało informacji, a chcemy rozdzielić role, więc przypisujemy bohaterom zdarzeń emocje i motywacje.

W tej sprawie wciąż pojawiają się nowe wiadomości i trudno powiedzieć coś z pewnością. Jeśli jednak trzymać się podstawowych faktów, to jakie intencje można przypisać człowiekowi, który w trakcie publicznego wystąpienia, świadomy obecności kamer dokonuje zamachu na swoje życie?

Reklama