Świat skwierczy i bulgocze
Rozmowa z autorem książki kucharskiej dla niewidomych
Joanna Podgórska: – Czy to prawda, że brak wzroku rekompensuje niewidomym lepszy słuch, węch, dotyk, smak?
Marek Kalbarczyk: – To mit. Niewidomi mają takie same zmysły jak wszyscy inni. Jeśli sprawiają wrażenie, że mają lepszy słuch czy węch, to tylko dlatego, że przykładają do tych zmysłów większą wagę. Zdolności dane od urodzenia kształcą w procesie wychowania, bardziej je rozwijają. Ja nie mam lepszego słuchu, tylko lepiej słucham.
Da się to trenować?
Da się usprawniać. Każdy może to robić. Weźmy dotyk. Dla pani strona pisana brailem to tylko chropowata powierzchnia, a niewidomy odczyta tam tekst. Nie dlatego, że ma jakieś zdolności dane od urodzenia, ale wyczulił dotyk. Pani po miesięcznym kursie mogłaby zrobić to samo. Wiele danych genetycznie zdolności można trzymać w uśpieniu albo wyćwiczyć. W książkach Ludluma czy Forsytha są opisy, jak trenuje się agentów specjalnych. Uczą się walczyć w idealnej ciemności, rozpoznawać obecność przeciwnika poprzez najlżejsze dźwięki czy ciepło bijące od człowieka. To skupienie na wzroku jest chyba domeną naszej cywilizacji. Hindusi czy Chińczycy więcej czują, wąchają, smakują. Traktują zmysły bardziej różnorodnie.
Razem z naszym redakcyjnym kolegą, znawcą kuchni Piotrem Adamczewskim, wydał pan książkę kucharską. Czy zanim wziął się pan za gotowanie, próbował pan jakoś trenować zmysł smaku?
Nie, to przyszło samo. Większość informacji dociera do człowieka poprzez wzrok. Jak się nie widzi, jest trochę nudno. Chce się więcej wąchać, dotykać, smakować. Uzupełnia się brak informacji resztą zmysłów. Pierwsze moje próby w kuchni odbyłem w szkole w Laskach.