Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Gaumarjos **

Adres: Warszawa, al. KEN 47

Wybieram się do Gruzji. Będzie to podróż w poszukiwaniu tamtejszych smaków. Mam jeszcze czas, bo zima nie jest najlepszą porą na wędrówki po Kaukazie. Czekając więc na wiosnę, czytam o miejscach, które mam zamiar odwiedzić. Pierwszą lekturą jest wspaniała książka Wojciecha Materskiego „Gruzja”. Z niej uczę się długiej, burzliwej i fascynującej historii tego kraju. A druga, którą wertuję już po raz kolejny, to książka Anny i Marcina Mellerów „Gaumardżos”. I z rozdziału napisanego przez Annę czerpię nauki zasad obowiązujących przyszłego biesiadnika za gruzińskim stołem. A okazji do urządzenia przyjęcia, czyli supry jest bez liku.

Jednym z najlepszych pretekstów jest dla Gruzinów spotkanie z człowiekiem, który przyjechał odwiedzić ich kraj. Być gospodarzem to narodowe hobby i ulubiona rozrywka Gruzinów. Socjolog gruziński Merab Paczulia ma na to swoją teorię, którą zaprezentował podczas supry, jaką urządził w jednej z tbiliskich restauracji: „Wszyscy myślicie, że my, Gruzini, jesteśmy tacy gościnni i wspaniali, bo chcemy wam, gościom, sprawić przyjemność. A to nieprawda. My chcemy sprawić przyjemność przede wszystkim sobie samym. Nas to bawi, nas to cieszy, nam to poprawia humor. Mógłbym użyć tu metafory pana, który prowadzi psa na smyczy. Wy, goście, jesteście tym psem, który biegnie przodem i cieszy się, hohoho, biegnę sobie z przodu, jestem taki ważny!, a my, gospodarze, jesteśmy tym panem, który was prowadzi na smyczy i kieruje każdym waszym krokiem".

„Jedziecie do Gruzji? A czy tam nie jest niebezpiecznie?" - oto najczęściej zadawane pytanie o Gruzję. Oj, jest niebezpiecznie – piszą autorzy książki zatytułowanej „Gaumardżos”.

Reklama