Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

W poszukiwaniu prawdziwego czasu

Wywiad: Jak się robi karierę naukową w Cambridge

Cambridge jest w wielu rankingach pierwszą uczelnią w świecie, a to zobowiązuje, wiele się od nas oczekuje - mówi prof. Jaszczołt. Cambridge jest w wielu rankingach pierwszą uczelnią w świecie, a to zobowiązuje, wiele się od nas oczekuje - mówi prof. Jaszczołt. edbrambley / Flickr CC by SA
Rozmowa z Katarzyną Jaszczołt, profesor na Uniwersytecie Cambridge, o życiu i pracy w inteligenckim raju
Prof.  Jaszczołt zainteresowała się m. in. tym, jak w różnych językach i kulturach mówi się o czasie.mrhayata/Flickr CC by SA Prof. Jaszczołt zainteresowała się m. in. tym, jak w różnych językach i kulturach mówi się o czasie.

Joanna Cieśla: – Jak się wyrasta na profesora Cambridge?
Katarzyna Jaszczołt: – Moja mama uważa, że jako małe dziecko lubiłam się popisywać. Ja wolę jednak wierzyć, że miałam pęd, by dużo wiedzieć, a potem się tym dzielić. Może też lżej brałam sytuacje, które wielu ludzi przyprawiają o stres. Lubiłam na przykład zdawać egzaminy.

A szkoła nie zabiła w pani takiego podejścia?
W podstawówce pasjonowała mnie fizyka i zdecydowałam się pójść do eksperymentalnej klasy fizycznej w liceum im. Mikołaja Kopernika w Łodzi. Kładziono w niej nacisk na poznawanie fizyki w praktyce, doświadczenia, eksperymenty. Z tego, co wiem, nikt z moich kolegów, niestety, nie został fizykiem, natomiast wiele osób dokonało czegoś ciekawego w różnych dziedzinach.

Tamten licealny styl kontaktu z nauką został mi na dłużej. Na studiach na Uniwersytecie Łódzkim, na filologii angielskiej i filozofii, która też okazała się oazą ludzi nieprzypadkowych i bardzo głodnych wiedzy, organizowaliśmy wieczorami seminaria, dyskusje. Czytaliśmy „Traktat logiczno-filozoficzny” Wittgensteina, a potem wracaliśmy pieszo do domów, bo można było dalej rozmawiać. To był dobry czas, pozwalający wierzyć, że można robić to, co się lubi, a reszta się ułoży. Na ostatnim roku studiów wykładowca powiedział mi, że są eliminacje na stypendia doktoranckie do Oksfordu. Udało się. Na szczęście mama od wczesnego dzieciństwa dbała, żebym uczyła się języków.

Wiedziała pani, że to wyjazd na stałe?
Jeszcze nie. Uzyskiwałam kolejne stypendia, najpierw – na ukończenie doktoratu.

Polityka 13.2012 (2852) z dnia 28.03.2012; Coś z życia; s. 88
Oryginalny tytuł tekstu: "W poszukiwaniu prawdziwego czasu"
Reklama