Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Podglądanie przez Google

Z życia sieci

Uliczny bilboard w kadrze Google Street View. Uliczny bilboard w kadrze Google Street View. materiały prasowe

Wyszukiwarka Google uruchomiła na mapach największych polskich miast opcję Street View. Teraz można obserwować je nie tylko z satelity, ale przenieść się na poziom chodnika i odbyć wirtualny spacer po Marszałkowskiej czy Rynku w Krakowie. Pierwszego dnia wszyscy rzucili się, aby sprawdzić, czy ich dom też tam jest. Zaraz potem posypały się protesty, że narusza to prywatność. A ulubionym sportem internautów stało się wypatrywanie tych miejsc, w którym automat Google się pomylił, bo aby uprzedzić ewentualne zarzuty, system komputerowy zamazuje w Street View twarze mijanych przechodniów oraz numery rejestracyjne samochodów. Automat, jak to automat, bywa omylny – w sieci zaroiło się od zdjęć modelek na reklamach, których twarze ukryto, kontenera na śmieci, który został przez system uznany za samochód, tudzież zanonimizowanego dorożkarskiego konia.

Funkcjonariusz stołecznej Straży Miejskiej został unieśmiertelniony w momencie zatrzymywania do kontroli auta, na którym jechały kamery Google. A we Francji sikający do rowu mieszkaniec jednej z wsi, którego podpatrzył cały świat, domaga się ogromnego odszkodowania.

Polityka 17-18.2012 (2856) z dnia 25.04.2012; Fusy plusy i minusy; s. 159
Oryginalny tytuł tekstu: "Podglądanie przez Google"
Reklama