Społeczeństwo

Wstańcie z kolan!

Podobno sprzedaż wspomnień Danuty Wałęsy osiągnęła 380 tys. egzemplarzy. To ogromny sukces. Autorce, a także Piotrowi Adamowiczowi, który jej pomagał, należą się gratulacje. Pisząc o takiej książce, trudno oddzielić komentowanie życia autorki od oceny jej książki – tego, w jaki sposób to życie zostało opisane. Jak sama powiedziała, to „książka napisana życiem”. Z całego bogactwa wspomnień (ponad 500 stron z licznymi ilustracjami) w mediach przebiło się kilka wątków – siła wewnętrzna autorki, jej wyrwanie się z biednej wsi i droga na szczyty, hart ducha w pokonywaniu wielkich przeszkód, samotność, mimo licznej rodziny i wielu poznanych osób, życie w cieniu męża, jego rozjazdy, aresztowania, internowanie, Kinder, Kuche, Kirche, nieobecność i pewna oschłość Lecha Wałęsy.

Książka jest nierówna, im dalej, tym słabsza, ale nie jest mdła – co to, to nie! Zwrócę uwagę na jeden wątek: Danuta Wałęsa i Kościół. Autorka jest osobą wierzącą, ale nie dewotką, ma ośmioro dorosłych już dzieci, modli się, chodzi do kościoła, ale z mężem siadają oddzielnie, modlą się osobno, być może nawet nie zawsze o to samo. Spotkania z Janem Pawłem II uznaje za jedno z najważniejszych wydarzeń w swoim życiu, ale nie pisze na kolanach. Przytacza anegdotę. Kiedy podczas jednego ze spotkań JP II komplementuje autorkę, że ładnie wygląda, Lech Wałęsa pozwala sobie na żarcik: – To mam jej nie zmieniać? – zapytał. – Ty, synu, uważaj, żeby ona ciebie nie zmieniła! – odpowiedział papież.

Danuta Wałęsa krytycznie ocenia niektórych duchownych, jakich spotykała na swojej drodze życia. Właściwie poza księdzem Kazimierzem Jancarzem („wspaniały”) i ks.

Polityka 19.2012 (2857) z dnia 09.05.2012; Felietony; s. 113
Reklama