Wciąż trzymają się mocno porozlepiane w polskich miastach naklejki z tytułem zeszłorocznej płyty „Czysta brudna prawda” Sokoła i Marysi Starosty. Przypominają, jak fantastyczną cechą dzisiejszego języka jest to, że pojawienie się nowego słowa można czasem opisać z dokładnością do konkretnej osoby, miesiąca lub nawet dnia, gdy zostało wypuszczone w świat. W wypadku tej płyty takim wyrazem jest „sztruks”, oznaczający tyle, co jakiś problem, przeszkodę, fałsz, nawet oszustwo. U Sokoła pojawia się w kontekście konfliktu z drugą, znaną od lat osobą: „Tyle dni, tyle lat obok siebie/Tyle razy była pomoc w potrzebie/Wir wydarzeń, wszystko było luks/Nigdy nie wiesz, gdzie czai się sztruks”. Od razu mamy rymowane przeciwieństwo: luks-sztruks.
Sokół tego słowa nie wymyślił, ale był bardzo blisko – usłyszał je na widzeniu u kolegi w kryminale. Choć należało bardziej do jakiegoś lokalnego slangu niż do ogólnopolskiej gwary więziennej. Można zakładać, że o stopniu kłopotliwości decyduje faktura materiału – bo w tekście „Sztruksu” pada wyraźnie, że jeśli problem jest duży, sztruks będzie gruby: „Tyle razy mówiłeś wyraźnie: liczy się fason, sznyt, gust/Dziś widzę, że to gruby sztruks”. Nie pierwszy raz polski hip-hop udowadnia, że jego specjalnością są teksty i tekstylia.