Do sekcji kryminalnej lubelskiej policji dotarły sygnały, że po targu kręcą się ludzie, którzy próbują zlecić zabójstwo, a nawet że ma dojść do spotkania z potencjalnym wykonawcą we wsi Stara Wieś Pierwsza. Sierżant sztabowy Michałowski z sierżantem sztabowym Kasiborskim podjechali pod posesję rodziny M. zielonym nieoznakowanym Polonezem i podjęli obserwację. Przy bramie stał starszy mężczyzna, który na ich widok zdjął czapkę, założył, znów zdjął i znów założył, jakby dawał znaki, żeby weszli do środka. Józef M. posadził funkcjonariuszy przy stole i powiedział, że rozchodzi się o załatwienie sąsiada Bogumiła C., ale tak, żeby się nikt nie domyślił. Jakiś zastrzyk z trucizną albo wypadek.
Zastrzyk byłby lepszy, bo z wypadkiem więcej kłopotów. Sąsiad, co prawda, jest drobny i wątłej postury, ale – żeby było pewne – trzeba by skombinować samochód ciężarowy. Wywiezienie do lasu nie wchodzi w grę, bo wieś się od razu połapie, kto za tym stoi, i ich spali. W końcu żona Danuta zwróciła uwagę Józefowi, żeby tyle nie gadał, bo panowie są zawodowcami i na pewno doskonale wiedzą, co i jak zrobić. Płacą 1,5 tys. zł, a jak wyjdzie po ich myśli, czyli zastrzyk albo wypadek, dorzucą jeszcze 200 zł.
Mówili jedno przez drugie, nie dopuszczając sierżantów sztabowych do głosu przez dobry kwadrans. Gdy skończyli, funkcjonariusze wyciągnęli legitymacje, aresztowali Danutę z Józefem, a następnie sporządzili notatkę celem wykorzystania służbowego. Próbowali też odtworzyć rozmowę z dyktafonu, ale się nie nagrała z przyczyn technicznych.
Droga
Na skraju Starej Wsi Pierwszej asfaltowa droga zmienia się w żwirówkę i biegnie łukiem. Po prawej zabudowania rodziny M., po lewej – C. Tu żwirówka przechodzi w wąską, piaszczystą ścieżkę prowadzącą do pól i lasów.