20 lat z komórką
20 lat komórek w Polsce - jak się zmieniły, jak zmieniły nas
Do dr. Mirosława Filiciaka nie jest łatwo się dodzwonić. Odbiera połączenia tylko z numerów, które zna. Najlepiej najpierw wysłać mu esemesa z informacją, kim się jest i czego się chce. Z reguły oddzwania. Swoje zachowanie ten medioznawca ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, zajmujący się wpływem nowoczesnych technologii na rzeczywistość społeczną, nazywa higieną telefoniczną. Uważa, że po okresie zachłyśnięcia się telefonem komórkowym jego przeciętny polski użytkownik normalnieje. Nie odbiera już połączeń na pogrzebach, w kinie czy podczas romantycznej kolacji.
Jeszcze całkiem niedawno Polak był zachwycony, kiedy mógł odebrać połączenie na ulicy, bo każdy widział, jak mu się dobrze wiedzie. Właściciele cegłowatych radiotelefonów analogowej sieci Centertel, która równo 20 lat temu rozpoczęła erę telefonii komórkowej w Polsce, swoje aparaty nosili nawet w tych miejscach, gdzie nie mieli zasięgu. Chodziło o efekt biznesowo-społeczny. Wiadomo, że jak ma telefon, to znaczy – figura. W półświatku ten typ zachowań funkcjonował jako: fura, skóra i komóra. Teraz, kiedy komórkę – statystycznie rzecz biorąc – ma każdy (aparatów jest niemal dwa razy więcej niż mieszkańców Polski), telefon jest dobrem właściwie niezauważalnym.
O tym, jak telefon komórkowy zmienił nam życie, możemy się jednak przekonać w każdej chwili. Wystarczy w ramach eksperymentu przez kilka dni przestać go używać. Zespół badawczy pod kierownictwem dr. Filiciaka takie badanie przeprowadził na licealistach. Większość z nich przed przymusowym odstawieniem komórki twierdziła, że korzysta z niej rzadko. Badani przez 24 godziny zamiast telefonów nosili zwykłe notatniki i mieli w nich zapisywać każdą sytuację, w której zamierzali sięgnąć po aparat. Niektórzy zapisali po kilka kartek, nim rano zdążyli dojść do szkoły.