Euro to czas zabawy. Szkoda, że nie wszyscy mogą w tych dniach okazywać radość. Wśród tych, którzy nie mogą, jest Ewa Stankiewicz z Solidarnych 2010, zapewniająca, że lubi się bawić, ale podczas Euro po prostu nie jest w stanie.
„Dlaczego trudno mi się włączyć w ten nurt powszechnej radości?” – pyta na łamach „Gazety Polskiej”. „Pewnie z tych samych powodów, dla których trudno byłoby mi się bawić na karuzeli przy getcie w Warszawie w czasie wojny”, przyznaje szczerze.
Jej zdaniem, „w pewnych warunkach zabawa jest czymś nieludzkim”. Oczywiście, po takim wyznaniu równie nieludzkie byłoby wciąganie Ewy Stankiewicz do zabawy i manifestowania radości podczas Euro. Szkoda tylko, że aż tylu rodaków okazało nieludzkość, dało się namówić na zabawę i bawią się w najlepsze, wystawiając sobie w ten sposób fatalne świadectwo. W ludzki sposób do Euro potrafili się włączyć jedynie stołeczni kibole, bo gdy bili i kopali rosyjskich fanów, na ich twarzach nie malowała się prymitywna wesołość, a jedynie patriotyczna powaga.
Stankiewicz obserwuje nieludzkie zachowanie dziesiątków tysięcy ludzi z przygnębieniem. Smuci ją łatwość, z jaką wpadają oni w nastrój zabawy, gdyż „trudno się bawić, jeśli w naszym najbliższym otoczeniu lub z naszymi bliskimi dzieje się coś złego”. To „coś” dzieje się zresztą nie tylko z naszymi bliskimi (którzy bawią się, jakby oszaleli), ale także z naszym poczuciem wspólnoty, które jest „wyśmiewane i rozwalane od lat przez media i pseudoautorytety”.