Twoja „Polityka”. Jest nam po drodze. Każdego dnia.

Pierwszy miesiąc tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Opium dla mas

Wiele lat temu w Polskim Radiu istniał program „Sportu blaski, sportu cienie, czyli Gruda na antenie”. Niedawne triumfy Polek i Polaków za granicą to dobra chwila, żeby spojrzeć na te blaski i cienie jeszcze raz. Blaski – to przede wszystkim ludzie i przeżycia. Miałem w życiu bliskich przyjaciół – świetnych sportowców, m.in. Zdzisława Ambroziaka – wielkiego (pod każdym względem) siatkarza, reprezentanta Polski w drużynie Huberta Wagnera, świetnego dziennikarza sportowego, z którym razem oglądaliśmy turniej na kortach Rolanda Garrosa, oraz Witolda Dudziaka, doskonałego biegacza na 400 m przez płotki, znanego architekta w Zakopanem. Obaj już, niestety, nie żyją. Wspaniali to byli mężczyźni.

Miałem zaszczyt poznać świetnych kiedyś sportowców, którzy nadal są (i oby byli sto lat!) w formie, jak Wojciech Zabłocki (mistrz świata w szabli) i Wojciech Fibak, który mnie dużo o sporcie nauczył i dzięki któremu poznałem całą ówczesną elitę tenisową, z Beckerem i Lendlem na czele.

Jeden z moich ulubionych historyków, prof. Marcin Kula, na łamach pisma „Uniwersytet Warszawski” (nr 3/12) podjął się analizy tego zjawiska, jakim jest sport, którego rozkwit właśnie przeżywamy (Euro, Wimbledon, Liga Światowa siatkówki, igrzyska olimpijskie za pasem…). „Mówi się, że sport to zdrowie – pisze Kula. – Sport masowy – zapewne tak, ale mistrzostwa Europy lub świata chyba nie. Widok brutalnie skopanego piłkarza, który kuśtykając schodzi (albo jest znoszony) z boiska, jest dość częsty. Tenisistki oblepione są czasami tajemniczymi plastrami, kontuzje eliminują sportowców nawet na cały sezon, a niektórych do końca życia”.

Polityka 29.2012 (2867) z dnia 18.07.2012; Felietony; s. 98
Reklama