Zawołanie „Wisła się pali!” oznaczało kiedyś szczyt absurdu. Jeżeli ktoś opowiadał niestworzone rzeczy, na przykład, że Roman Giertych jest po prostu adwokatem, a nie politykiem, albo że dziennikarka Dorota Kania jest autorytetem moralnym, to inni pukali się znacząco w czoło i mówili „Wisła się pali!”.
Życie przegoniło jednak fantazję. Wisła naprawdę sięgnęła dna i może się zapalić. Archeologowie wynoszą z niej kolumny, freski, szable „Made in Sweden” z czasów najazdu.
Polityka
39.2012
(2876) z dnia 26.09.2012;
Felietony;
s. 95