Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Bezbazie

Nowa mowa

Baza to dla młodej polszczyzny szczególny punkt odniesienia. A nawet punkt oparcia, coś jak grunt pod nogami. „Czaić bazę” to od lat tyle, co „rozumieć”. O „połączeniu z bazą” mówiło się, gdy ktoś słuchał muzyki na słuchawkach jednym uchem, a drugie zostawiał odkryte, żeby słyszeć, co się dzieje dookoła. Teraz jednak dochodzi do tego „bezbazie”, którego definicję znalazłem w słowniku Vasisdas.pl. Mówi ona o braku kontaktu z bazą, czyli o stanie otępienia, rozkojarzenia, braku koncentracji, ogłupienia, letargu, konsternacji lub nawet przedawkowania używek.

Jak zwykle w wypadku nowych słów mamy dość szerokie pole znaczeniowe, najważniejszy jest jednak element znużenia. „W szkole zamuła, nic ciekawego się dzisiaj nie działo (...), siedzę sam w pokoju na bezbaziu” – opowiada autor bloga rozkminix.bloog.pl. Gdzie indziej czytam o siedzeniu „w bezbaziu przy kompie”. Niedawne exposé Donalda Tuska można by uznać za efekt pewnego bezbazia, skoro zarzuca się premierowi dekoncentrację. No, a słynną, poruszoną przez tabloidy, sprawę senatora Krzysztofa P., dobrze udokumentowaną wizualnie, ktoś komentuje: „Na filmie wygląda (jak) na totalnym bezbaziu”. Ale w tej sprawie nie chodziło już raczej o nudę ani o rozkojarzenie.

O co chodziło, sugeruje już sama konstrukcja „być na bezbaziu” – podobna do „być na rauszu” albo „na haju”. „Nieczajenie bazy. W skrajnych przypadkach zaliczenie zgona” – definiuje to słowo strona Miejski.pl, również sugerując, że najwyższym stanem bezbazia jest utrata przytomności (owo „zaliczenie”) albo przynajmniej zahamowań, po kontakcie z używkami.

Polityka 44.2012 (2881) z dnia 29.10.2012; Fusy plusy i minusy; s. 98
Oryginalny tytuł tekstu: "Bezbazie"
Reklama